– Rozumiem – skwitowałam – że wciąż nie ma postępów.
Mój ton nie był oskarżycielski. Stwierdzałam zwyczajnie bolesny fakt i w tym jednym zdaniu zawarłam frustrację całej watahy, choć nie obwiniałam nikogo. Pretensje mogłam mieć jedynie do siebie.
– Symonides już wyruszył z dyplomatyczną misją do tutejszych stad – zaczął, nie zwracając uwagi na moje słowa – Erat wraz ze szpiegami starają się wybadać tereny, odkrywcy po kawałku tworzą mapy... Wszystko idzie jakoś do przodu.
Uniosłam łeb w stronę nieba i westchnęłam przeciągle, lecz cicho. Podziękowałam, posyłając bratu wdzięczne spojrzenie i wróciłam do Neona, który teraz, z pyskiem przy ziemi, wpatrywał się w biedronkę chodzącą po liściach przekwitłych kwiatów.
– Już jestem – oznajmiłam powoli, lecz ten i tak się wzdrygnął. Posłał mi ciepłe spojrzenie i powrócił do swych obserwacji.
Przykucnęłam tuż obok, a właściwie ugięłam przednie łapy, aby zniżyć się lekko. Wdychałam słodki zapach przekwitających kwiatów, a ostre zakończenia źdźbeł trawy kuły mnie w nos.
– Natura jest piękna – oznajmił, z czym bezgłośnie się zgodziłam.
– Lubisz obserwować, prawda? - zapytałam, przenosząc wzrok z biedronki (która notabene nieporadnie starała się przejść na drugi koniuszek trawy) na basiora.
Neon?