- Wiem, że tam jesteś In.
- Przecież nie widzisz — zawyłam radośnie, wbiegając pod jego łapy.
- Słyszę, to mi wystarczy. Co cię tu sprowadza? Powinnaś być z mamą.
- Wiem, ale chciałam się pobawić. Co tam chowasz?
Wskazałam łapką mały, kwadratowy pakunek.
- Prezent o ironio losu, dla ciebie. Jesteś cudowna, ale to nie jest miejsce dla małej dziewczynki. Powinnaś wychowywać się w watasze, w jednym miejscu. Ta podróż może cię wykończyć, więc kupiłem dla ciebie to.
Akt dorosłości, ta? Co to daje?
- Odciśnij swoją łapę na papierze.
Posłałam ojcu największy uśmiech na świecie, na jaki było mnie stać i odcisnęłam łapę.
***
Seele leżał na dnie rzeki. Uniosłam głowę. Nic nie widziałam przez łzy, ale usiłowałam znaleźć sprawcę. Musiał gdzieś tam być. W krzakach mignął mi tylko biały ogon. Zaczęłam ryczeć, nie płakać, nie łkać, ale ryczeć. Biegiem skierowałam się do domu. Chciałam wymazać wszystko z pamięci. Wpadłam do jaskini jak burza. Mama nie wiedziała, co się stało, patrzyła na mnie z kwaśną miną.
- Indy? To ty?
- Mamo — wykrztusiłam. - Tato... On nie żyje.
Padłam na podłogę i kolejny raz zaczęłam wyć.
Vinyume?