- Wiesz... - znów zanosiło się na gadanie od rzeczy... w moim wykonaniu, rzecz jasna! - zastanawiam się co byłoby fajowsze - pływać z czterema głodnymi rekinami, czy z stadem agresywnych piranii?
Wadera milczała, oddalając się od reszty grupy. Aghh, co za męczarnia.
- Ej no.. ty... yyy...? - wtedy zdałem sobie sprawę, że nie mam bladego pojęcia jak nazywa się niebieska wadera.
- Okiej. - ciągnąłem - mam jedno jedyne pytanko... czy już mówiłaś mi jak masz na imię?
Nieznajoma spojrzała się na mnie jak na kretyna i przez krótką chwilkę milczała, ale wreszcie doczekałem się "rozwiniętej" odpowiedzi.
- Nie. - w jej głosie było tyle ironii, ile pcheł w moim futrze. Czyli dużo, jakby ktoś pytał.
- Umm... może nie należę do intelegentniejszych, ale zgaduję, że jednak coś mi powiedziałaś, hm? - schyliłem łeb i wystawiłem go przed pysk wadery, by nareszcie zwróciła na mnie uwagę. Znów spostrzegłem jej śmiesznie wyciągnięty łeb. Zarechotałem i wtedy coś mi zaświtało. Nim nieznajoma zdołała zareagować na mój chichot, dumny ze swojej inteligencji wykrzyknąłem:
- EUREKA! Jesteś Kaoma, Kaoma, Kaoma! - szczęśliwy z siebie zacząłem radośnie podskakiwać wokół wadery... to znaczy, Kaomy.
- I z czego się tak cieszysz? - rzekła tym swoim chrapliwym głosem, gasząc cały mój entuzjazm. Ugh, no świetnie.
- Nie wiem jak byłoby w twoim przypadku, ale dla mnie przypomnienie sobie jak ktoś ma na imię to kompletna porażka. - wyjaśniłem parodiując jej śmieszny głos.
- Tak... szczególnie gdy przedstawił ci się minutę temu. - odparła po raz kolejny mnie gasząc.
- Oj, no weź przestań. - westchnąłem - Ejejej, a tak w ogóle to kim był ten basior? Hmm? - mój pysk się rozweselił, a głos zmienił na głos ciekawskiego Erata. Kaoma milczała, więc postanowiłem ciągnąć ten ciekawy - dla mnie - monolog.
- Bo wiesz, ty, on spojrzenie... Mhm.. wiesz, to się chyba nazywa... MIŁOŚĆ! - wykrzyknąłem i chcąc uniknąc ewentualnych ciosów, odruchowo odskoczyłem na bok. Wadera gniewnie na mnie spojrzała i wydawało mi się, że nawet warknęła.
- Oj no... przepraszam jeśli był to twój brat... lub... - znów zacząłem rechotać - syn! - i wybuchnąłem śmiechem, wywracając się na grzbiet.
- Umiesz się opanować? - zapytała wadera patrząc się na mnie jak na idiotę. Energicznie wstałem z ziemi.
- Spoko loko... już nie będę, ale masz nie przynudzać.
- To znaczy? - Kaoma wydawała się być zdziwiona.
- No wiesz, głębokie przemyślenia, przeszłość, sprawy rodzinne... Ble! Rzygam tym ! - wyjaśniłem z przymkniętymi z nudy oczami. Wtedy też uśwuadomiłem sobie, że jeszcze nie przedstawiłem się waderze. W moim stylu powinienem zrobić wejście smoka, ale moja wścibskiść nie mogła czekać.
- A teraz tak na serio... - ciekawsko wpatrywałem się w miejsce, w którym niedawno stał basior - kim był ten wilk, że tak się go... KO-KO... wystraszyłaś? - zapytałem nieudolnie naśladując odgłosy kurczaka.
Kaoma? ^^