Wraz z zachodem słońca, którego zresztą nikt nie ujrzał przez cały dzień, alfa postanowiła, że po kilkugodzinnym ciągnięciu łapy za łapą, należy się nam odpoczynek. Wilki miały szczęście – postój odbywał się na zielonej polanie, która otoczona była gęstym lasem. Oznaczało to, że można będzie sobie dobrze pojeść, wywalić bebech do nieba i spać.
Kilka minut, a może kilkanaście, zajęło biało – beżowej waderze znalezienie sobie godnego miejsca do spoczynku. Sterta mokrych liści – brzmi zachęcająco. No cóż, lepszy rydz niż nic.
Niestety, ale Hazel nie poleżała w spokoju dłużej niż kilka sekund, ponieważ zza gęstego krzewu słychać było cichy, delikatny głos.
- Dawno nie rozmawiałam z innym wilkiem, mam nadzieję, że język mi nie usechł. - wadera lekko zachichotała pod nosem.
Ominęła obficie porośniętą roślinę i dojrzała wilka, który... rozmawiał z kwiatem?
Była to na oko młoda wilczyca o jasno brązowym futrze, na którym pojawiały się pręgi w kolorze beżu i ciemnego brązu. Gdzieniegdzie widniały również zielone wzory. Jej sierść była obficie ozdobiona różnokolorowymi piórami i koralikami. Była mniej więcej wzrostu Hazel, może troszkę niższa.
Hel postanowiła podejść bliżej. Jej osoba była nie zauważana przez tajemniczą wilczycę, która dalej konwersowała z rośliną. Jednak po kilku chwilach w końcu ją dostrzegła.
Lekko spłoszona, kolorowa wadera odskoczyła na bok. Wydawała się speszona i onieśmielona. Podkuliła ogon i odwróciła wzrok.
Wilczyca nie spodziewała się takiego zachowania. Na widok jej reakcji nieśmiało się uśmiechnęła.
- Wybacz, nie miałam zamiaru cię przestraszyć. - wyjaśniła Hel. – Jestem Hazel, miło mi cię poznać. - wadera wyciągnęła łapę do nieznajomej.
Lumen?