- Gdzie idziemy? - zapytałam jednego basiora.
- Jak najdalej stąd. - mruknął. Szłam za watahą, trzymając się grupy. Po godzinie, czułam, jak mróz pokrywa moje ciało, Szron, miałam praktycznie wszędzie...
- P-Pomocy... - powiedziałam osłabionym tonem. Wszyscy szli przed siebie, nikt się nie odwrócił. Szłam chwiejnym krokiem, póki wataha, nie zniknęła mi z widoku. Zamknęłam oczy i z piskiem upadłam na ziemię. Spojrzałam w górę, na czarne chmury, z których padał śnieg.
- Jest zimno... Tak zimno... - łza mi poleciała po policzku, a mój wzrok zrobił się słaby, miałam właśnie stracić dech, kiedy... Nie czułam nic. Podniosłam się, nie czując bólu. Widziałam jak przez mgłę, jednak... Miałam tyle siły, żeby móc biec. Dobiegłam do stada. Wszyscy na mnie patrzyli, jak na martwą. Czy byłam? Nie wiem..
******
Przestałam na siebie patrzeć w wodzie i wzięłam głęboki wdech, wtulając się w szalik. Był taki milusi i ciepły. Zamknęłam oczy, nadal go tuląc do siebie. Przeciągnęłam się i poszłam w stronę głównego miejsca watahy.
- Halo?
Zamarłam. Moje serce przestało bić na chwilę, taki mnie przeszył strach. Zaczęłam się rozglądać, unosząc łapę.
- Hej! - zza krzaków, wyskoczył basior. Gwałtownie się cofnęłam, ale zablokowało mnie drzewo. Przełknęłam ślinę.
- Nie bój się! Jesteś z Watahy Smoczego Ostrza, nie? - zapytał. Nie wyglądał na groźnego... Przytaknęłam, siadając. Ten się uśmiechnął i usiadł niedaleko mnie.
- Halo?
Zamarłam. Moje serce przestało bić na chwilę, taki mnie przeszył strach. Zaczęłam się rozglądać, unosząc łapę.
- Hej! - zza krzaków, wyskoczył basior. Gwałtownie się cofnęłam, ale zablokowało mnie drzewo. Przełknęłam ślinę.
- Nie bój się! Jesteś z Watahy Smoczego Ostrza, nie? - zapytał. Nie wyglądał na groźnego... Przytaknęłam, siadając. Ten się uśmiechnął i usiadł niedaleko mnie.
Ktoś?