Obudziłem się na ogromnym liściu na środku, jak się okazało podziemnego jeziora, które było ukryte w ruinach. Moją uwagę przybiła nieznana mi z wyglądu wadera. Miała ona czyste, cudownie wyglądające brązowe futro. Jej łapy pokrywał kolor bielszy od najbielszego śniegu. Na jej pysku współgrały idealnie brąz z bielą, a na głowie miała jakby koronę wykonaną z 3 liści złączonych jasnoniebieskim klejnotem. Wraz z długim, również biało-brązowym ogonem dawało jej to boskiego wyglądu. Jej oczy wyglądały, jak dwa złote klejnoty, które przeszywały Cię jednym spojrzeniem.
Moje serce zaczęło bić szybciej. Nie wiedziałem dlaczego. Może to przez te dziwne światła, które widziałem przed wpadnięciem do wody? Może to był ten pył, który się na mnie wysypał? Może po prostu nie mogłem uwierzyć, że może na ziemi stąpać taka piękna wadera? Stałem jak wryty, onieśmielony wyglądem wadery. Pomyślałem wtedy, że stoi przede mną bogini. Z oszołomienia wyrwał mnie jej głos:
- Yo! Wszystko okej? - Wtedy uświadomiłem sobie, że gdzieś już słyszałem ten głos. Wadera odwróciła się i obejrzała się w lustrze wody. Wadera przez chwilę wpatrywała się w swoje odbicie, przecierając oczy z niedowierzania.
- Crystal, to ty? - W końcu udało mi się coś powiedzieć. Nie wiedziałem, co mogło się wydarzyć. Jakim cudem Crystal zmieniła swój wygląd?
- Tak mi się wydaję. - Nadal wpatrywała się w swoje odbicie. Wskoczyłem do niej na liść, by się jej lepiej przyjrzeć.
- Crystal, jesteś jeszcze piękniejsza, niż byłaś przedtem. - Moje serce biło coraz szybciej, a głowa zaczęła boleć. Nie miałem pojęcia, dlaczego jej to powiedziałem. Jakby nie mogłem powstrzymać się od powiedzenia jej tego. Brązowa piękność od razu się zaczerwieniła.
- D-Dziękuję. - Powiedziała z dużą dozą zawstydzenia i wyskoczyła na brzeg. Okazało się, że liście przy dryfowały do brzegu jeziora. Wyskoczyliśmy i poszliśmy wzdłuż jedynej ścieżki w zasięgu wzroku.
Nie wiem, dlaczego, ale coś nie pozwalało mi oderwać od niej wzroku. Dla moich oczu jedyne, co się liczyło, to ona. Jakbym był pod wpływem jakiegoś zaklęcia.
Na końcu ścieżki ukazał nam się wielki las. Najdziwniejsze było to, że wszystko wydawało się naprawdę wielkie. Można powiedzieć, że to my byliśmy mikroskopijnych rozmiarów, prawie, jak mrówki.
Po paru chwilach wędrówki po owym lesie okazało się, że zgubiliśmy się w wysokiej trawie. Nie wiedząc, dokąd mamy iść, po prostu szliśmy przed siebie. Niedługo oczom naszym ukazał się mały domek. Robiło się ciemno, więc nie mieliśmy wyboru, musieliśmy zajrzeć. Po otwarciu drzwi naszym oczom ukazało się pięknie zaprojektowane wnętrze.
Wszystko było idealnie, jedynie zaskoczył nas jeden fakt – było to łóżko. Jedno łóżko dla dwóch. Spojrzałem jeszcze raz na Crystal. Moje serce nadal nie przestawało bić szybkim tempem.
Zanim zdołałem wyrwać się z moich myśli, Cry już była na miękkim, jak się okazało bardzo wygodnym łóżko. Mnie nie pozostało nic innego jak chłodny kącik w rogu chatki, a przynajmniej mi się tak wydawało do momentu, aż nie poczułem, jak coś trzyma mnie za ogon. Była to łapa wadery.
- Zos... - Nie zdołałem usłyszeć, więc poprosiłem o powtórzenie.
- Mogłabyś powtórzyć? - Podszedłem do niej, aby ją lepiej słyszeć.
- Zostań! - Powiedziała doniosłym, ale jakby trochę zawstydzonym głosem. - Nie chcę, żebyś mnie znów zostawił. Ostatnim razem, jak tak zrobiłeś, pojawił się za mną smok. Nie chcę tego doświadczać ponownie. - Podniosłem jej głowę i zobaczyłem, jak łzy napływają do jej przepięknych, złotych oczu.
- Nie martw się, już cię nie opuszczę. - Chwyciłem łapę wadery i przyciągnąłem ją do mnie. Zrobiła się jeszcze czerwieńsza. Przybliżyłem się jeszcze bardziej i pocałowałem ją szczerze i z miłością. Po tym Crystal zaniemówiła, a ja uśmiechnąłem się do niej i położyłem obok na łóżku.
Za słodkie, prawda? :P