Sama jestem niezwykle zadziwiona czymś takim, bo spotykałam się z wieloma tajemnicami, ale nie w innych językach. Mimo to, skądś kojarzyłam ten język, nie wydawał się obcy.
- Dobra, zgadzam się - westchnęłam, a na moim pysku pojawił się grymas uśmiechu.
- Dziękuje - skuliła się, obracając głowę w przeciwnym kierunku.
- Weź już nie rób z siebie takiej ofiary, chodź! - zachichotałam, wstając z ziemi. Otrzepałam z futra ostatnie krople orzeźwiającej wody. Ruszyłam przed siebie spokojnym truchtem, tak, by Kutisha mogła za mną nadążyć.
Po paru sekundach wadera już biegła obok mnie, a jej pysk skierowany był w stronę leśnej ścieżki.
- Czemu ty się tak zamartwiasz? - spytałam, patrząc na nią. Czym ona się przejmuje? Wilki w tej watasze nie patrzą na wygląd, a na charakter. Mnie mogą nie lubić, ale jej? W jej wypadku wystarczy być bardziej gadatliwym i po sprawie.
- Nie widzisz jak wyglądam? Jak potwór... - jej oczy zeszkliły się, a po pyszczku spłynęła słona łza.
- Nie, właśnie problem w tym, że nie widzę. Wyglądasz jak każdy wilk, niczym się nie różnisz, więc gdzie problem? - spytałam, wskazując na siebie. Wewnątrz zrobiło mi się chłodno i smutno, trochę mi jej było szkoda, bo przez własny tok myślenia sobie dowala. Po co? Niech cieszy się tym co ma, bo może to stracić.
- Nawet Cię nie widzę... - odparła, obracając głowę w moją stronę.
- A ja Cię nie czuję - warknęłam, otwierając szerzej oczy. Kutisha stanęła jak wryta.
Kutisha?