- Choć, lepiej, żeby już iść. Musimy zdążyć przed nocą.
Wyruszyliśmy jak najszybciej, Natrill wziął sarnę na grzbiet. Ogólnie orientowaliśmy się słońcem, a wieczorem gwiazdami. Troszkę nam zeszło, aż znaleźliśmy jakiś trop. Były to wilcze ślady. Zapach również był świeży. -Wreszcie.
Podążaliśmy za nimi, lecz, watahy nigdzie nie było. Zaniepokoiło mnie to.
- Gdzie oni są? Szukamy ich od paru dni, nie mogli zapaść się pod ziemie.
- 70 wilków na pewno nie, spokojnie znajdziemy ich – uspokajał mnie - Chyba...
Nie straciłam wiary. Szukaliśmy dalej, cieszyłam się, że był ze mną Natrill, bez niego pewnie by było krucho.
- Słyszałeś o tym, że ostatnio parę wilków zostało zaatakowanych przez kłusowników?
- Mhm jak oni się u nas znaleźli? Przecież to nierealne. Oby nam się to nie przytrafiło.
Później dreptaliśmy w ciszy. Nie miałam żadnego tematu do rozmów.
~*~
Zapadł mrok, nie chciałam basiora bardziej przemęczać, to poszukiwałam jakąś norkę. Zostawiłam go ze sarną samego na krótką chwilę. Znalazłam pewną norkę, była wystarczająca na razie. Wróciłam się do basiora. Gdy, doszłam tam, gdzie go zostawiłam, nigdzie go nie było. Sarny również. Zaniepokoiło mnie to.
- Natrill! Odezwij się. – słychać było tylko moje echo. - Cholera.Nie mógł się przecież zapaść pod ziemię...
Truchtem go poszukiwałam, aż usłyszałam głosy. Ale, to nie był Natrill. Ukryłam się za pniem drzewa i podsłuchiwałam.
-Teraz znajdzie jego sukę! – dalszej rozmowy nie dosłyszałam, lecz wiedziałam, że chodzi o mnie. Powoli podchodziłam pod krzaki, ale oczywiście zawsze nie szczęście musi trafić na mnie. Stanęłam na gałąź, która pękła, no i strażnicy już byli przy mnie.
– To ona!
Dwóch z nich wzięło mnie i zaprowadziło do jakiejś klatki, która była bardzo ciasna.
~*~
Zostawili mnie na parę godzin. Po chwili przyszedł strażnik. Założył na mnie łańcuch, był okropny. Cały w rdzy.
- Bądź cicho, bo inaczej łapą zapłacisz.Podczas drogi, nie spoglądałam na niego. Wokół mnie były obozy. Inne wilki pluły na mnie, gdy mnie zobaczyły. Gdy doszliśmy, zobaczyłam basiora, o bardzo wysokiej randze.
- Oj Cathien, Cathien. Myślałem, że jesteś bardziej spostrzegawcza.
Milczałam, miałam gdzieś, co on mówił.
– Głucha jesteś?
Nadal milczałam, patrzyłam się na podłogę.
- Odpowiadaj i patrz się na mnie!
- To nie ma sensu, weźcie ją do kochasia.
Zaprowadzili mnie do jakieś dziupli. Wprowadzili i puścili z łańcucha, zamknęli głośnym hukiem drzwiczki.
- Cat! Nie wierzę, że żyjesz. Nic ci nie jest? – spytał ucieszony Natrill.
- Nie, nic mi nie jest. – przytuliłam się do niego. - Teraz musimy stąd uciekać, inaczej nam coś zrobią.
Poszukiwałam coś, co może spowodować, takie drobne bum... Jest! Tam była katapulta, jak bym wymyśliła jakąś wymówkę, to pewnie by to zadziałało. Byliśmy na statku, więc woda by wszystko zalała.
- Przepraszam! ...
- Co ty robisz?! – wyszeptał basior. - Wiem co robie.
- Czego.
- Bo tam w tamtych krzakach coś się skrywa - pokazałam mu łapą.
- No i co?
- Możesz, proszę to sprawdzić?
- No dobrze, ale to ostatni raz.
Podszedł tam.
- Nic tu nie ma
Otarłam dwa kamienie o siebie i rzuciłam do katapulty.
- Głowa na dół Natrill!
Spowodowało to wielki wybuch, że aż statek zaczął się topić. Próbowałam rozbić kraty kamieniem. Udało się. -Szybko Natrill!
Popłynęliśmy. Oczywiście basior był ode mnie szybszy. Wszystko by było dobrze, gdyby nie ktoś. Jakiś strażnik rzucił do mnie nożem, trafiło mnie to w plecy.
- Cholera!
- Cathien!
Zaczęłam krwawić, Natrill do mnie podpłynął i wziął. Gdy wreszcie trafiliśmy na ląd, basior wziął nóż z pleców.
- Nie bój się Cat, jestem przy tobie.
Natrill?