– Ha, ha – Usłyszałam obok ucha ciche mamrotanie, zmieszane z ironicznym chichotem. – Może teraz ja się pobawię?
Tak jak myślałam, basiorowi moje zachowanie nie mogło ujść płazem, dlatego postanowił się zrewanżować. Kątem oka zobaczyłam granatowe iskierki, krążące wokół poduszek jego łap, co znaczyło, że wilk używa magii. Fugite nauczyła mnie, jak rozgryźć wilka i przewidzieć jego poczynania, a to wszystko dzięki prostym zaklęciom czarownicy. Z automatu zaczęłam się trząść, powodując, że włoski na moim ciele stanęły sztywno w pionie, co nie było zbyt przyjemnym doznaniem. Gęsia skórka przeleciała przez moją skórę, powodując wzdrygnięcie z mojej strony.
Basior zaczął podążać w moją stronę, a towarzyszący mu rechot przeobraził się w najprawdziwszy w świecie śmiech. Spojrzałam w jego stronę, marszcząc brwi, a w moje oczy rzuciły się płonące ślady, pozostawiane po odciskach jego łap, które niedługo potem wznieciły żarzący się ognień, który z każdą sekundą się rozprzestrzeniał coraz bardziej.
– „Wielka Saori” się czegoś przestraszyła? Jestem szczerze rozczarowany. – zabrał głos, przybliżając się jeszcze bardziej, czym zaczął działać mi porządnie na nerwy, już nie swoim zachowaniem, a samą obecnością. Powoli zaczynałam żałować, że w ogóle go zaczepiałam.
– Tak pięknie po łacinie mówi, która jest mym drugim językiem, a tak się dała łatwo podejść? – Ponownie usłyszałam jego irytujący chichot, który w szczególności doprowadzał mnie do białej gorączki. Och, gdyby wiedział, jak to ON dał się łatwo podejść...
– Pożegnałbym się jakoś ładniej, ale nie będę się przed tobą płaszczyć. – Skinął lekko głową, po czym się zamachnął. W tym samym czasie zdążyłam zacisnąć oczy, wiedząc, co basior szykuje, a już niedługo potem poczułam przeszywający na wskroś ból, rozchodzący się po całej czaszce. Zaciskając zęby, padłam na ziemię. Nim zdążyłam zemdleć, otworzyłam niemrawo oczy, które zobaczyły zamazanego, zbliżającego się w moją stronę basiora. Nie dałam rady dłużej wytrzymać, więc puściłam wodze i zamknęłam oczy, które oblała czerń.
*
Pogrążona we śnie, tkwiłam w czarnej pustce, unosząc się w nicości. Miałam wrażenie, jakbym była pod wodą — tyle że w tym przypadku mogłam normalnie oddychać. Jak zwykle, mój sen nie wyrażał nic, jedynie krótkie wizje tego, co działo się ze mną podczas mojego snu. W tym przypadku lekko zamglony ekran również się objawił, ukazując mojego oprawcę. Biegł z impetem na dalsze tereny prawie nieistniejącej już watahy — do Mrocznego Lasu, który niegdyś zamieszkiwany był przez stwory z innego wymiaru. Śledząc przez sen Darknessa, chcąc się odegrać, skupiłam swoje siły; przeto upewniając się, że poprzedni czar jeszcze nie dobiegł końca; i wykreowałam tuż przed jego pędzącą osobą swoją kopię, iluzję. Basior stanął jak wryty, nie wiedząc, co powiedzieć; nie potrafił wydusić z siebie ani słówka. Nakazałam kopii zaśmiać się, by po chwili się rozpłynąć; tak też iluzja wykonała moje polecenie i rozpłynęła się w powietrzu. Ukazanie iluzji trwało około kilku sekund, tak też wcześniejszy czar zostanie skrócony o te kilka sekund. Wzrokowo dało poznać się po basiorze, że mój psikus nieco go „zdenerwował”...
Darkness?
Pamiętaj, że Saori zawsze ma asa w rękawie. c;
Pamiętaj, że Saori zawsze ma asa w rękawie. c;