– Nic z tego! – powiedziała podniesionym głosem do siebie, nie zdając sobie sprawy z mojej obecności. – Nic z tego nie rozumiem. Dlaczego to nie działa!?
Postanowiłem przypomnieć jej subtelnie o swojej obecności, więc zapaliłem kolejnego papierosa. Runa drgnęła przestraszona, jakbym ją na czymś przyłapał, gdy tylko poczuła woń tytoniu. Podszedłem do niej, podsuwając jej go, jednak ta warknęła ostrzegawczo. No cóż, nadal nie znaleźliśmy wody. Zbliżyłem się jeszcze trochę, słysząc jej narastające warczenie. Kolejny krok, w czasie którego zaciągnąłem się dymem – wilczyca napięła łapy gotowe do zaatakowania mnie. Czekałem, aż skoczy. Stałem przed nią, prowokacyjnie wypalając papierosa i patrząc prosto w jej oczy. Czas leci, a wody nadal nie ma. Tym razem to ja musiałem nieco unieść głowę, gdyż Runa wciąż znajdowała się na skale. Kiedy otworzyłem pysk, by przypomnieć o naszym zadaniu, dym papierosowy poleciał prosto w jej stronę. Momentalnie zostałem przygwożdżony do podłoża, bo nie stawiałem żadnego oporu. Rozzłoszczona wadera przygniatała mnie swoimi drobnymi łapkami i warczała w dalszym ciągu. Podniosłem się lekko i zaskoczywszy ją, odwróciłem nas tak, że teraz to ja stałem nad nią. Mimo to musiałem przyznać, iż miała dużo siły. Zirytowana Runa spróbowała się wydostać. Zaśmiałem się krótko i zszedłem z niej, nie spuszczając jej z oczu.
– Woda, moja droga, nadal jej nie znaleźliśmy. – przypomniałem i uniosłem głowę, by wyczuć, gdzie może się znajdować.
Obrażona Runa minęła moją postać, uderzając mnie barkiem i truchtem skierowała się za skałę. Poszedłem szybkim krokiem za nią, na tyle jednak wolno, by nie iść tuż obok niej. Co jakiś czas odwracała się, sprawdzając, czy mnie już zgubiła. Nagle skręciła gwałtownie i słyszałem tylko szybko oddalający się szelest roślin po lewej stronie. Chwilę później jednak ciszę przerwał jej krótki wrzask. Czyżby silną i niezależną waderę coś jednak zaskoczyło? Pobiegłem w stronę dźwięku i ujrzałem wielką i głęboką dziurę w ziemi. Wyglądała jak pułapka na naprawdę ogromne stworzenie. Na jej dnie zobaczyłem Runę, chyba trochę poobijaną. Zanim wpadłem na to, jak jej pomóc, ziemia pode mną się obsunęła i zjechałem, upadając obok niej. Towarzyszka ignorowała moją obecność, odwracając się ode mnie. Nadal mnie nie lubiła i była obrażona.
Runa? Co ty na to? ^^