Zostawiłam waderę samą sobie i zaczęłam powoli błądzić wśród zdenerwowanych wilków. Z całych sił próbowałam sobie przypomnieć, jak wyglądał mój brat, ale w głowie miałam tylko pustkę. Jaki miał głos, czy był do mnie podobny? Pachniał wodą morską, czy może lasem? Zaczęłam czuć motyle w brzuchu z powodu podekscytowania. Postanowiłam się rozejrzeć, więc uniosłam lekko przednie łapy, przybierając pozę surykatki. Zobaczyłam go. Choć nigdy nie widziałam go na żywo, byłam pewna, że to mój Harbinger. Więzy krwi to coś więcej, niż lepka ciecz, która napędza nasz organizm. Stał do mnie przodem, ale nie mogłam zobaczyć jego pyska, bo był zasłonięty przez innego wilka. Szybko wróciłam na ziemię i zaczęłam przepychać się przez tłum. Wielokrotnie kogoś zdeptałam, popchnęłam, ale w tym momencie nie obchodziło mnie to. Liczył się tylko mój brat. Zaraz. Co mam mu powiedzieć. "Cześć, jestem twoją siostrą?", albo "To ja, Kaoma, najmłodsza dziedziczka fortuny Pi." Nie przestań. Z zamysłu wyrwało mnie krótkie, ale stanowcze uważaj, lecz było już za późno. Z impetem wpadłam na rosłego, ale dość kościstego basiora. Jako że sama nie byłam chuchrem, przewróciłam nas. I wtedy poczułam sosnę, intensywny zapach dotarł do mojego nosa, a następnie zawładną całym ciałem.
- Harbinger! To naprawdę ty!
- Kaoma?
Rozpoznał mnie. Skąd wiedział, jak mam na imię? Gdy się urodziłam, już go nie było. Nikogo nie było. Swoje rodzeństwo znałam tylko z opowiadań rodziców. Otarłam łzy, nawet nie zauważyłam, kiedy zaczęłam płakać. Wtuliłam się w ciało basiora, chłonąc jego ciepło, on również mnie objął.
- Ekhem - ciszę skutecznie przerwał szorstki głos samca, który wcześniej rozmawiał z Harbingerem. - Nie chcę wam przeszkadzać, ale wszyscy się na was gapią i jestem pewien, że w głowie mają scenę ukochanej, która wróciła, po tym, jak zostawiła biednego HG przed ołtarzem. Odklej się od niego Kao, no już.
- Kim jesteś, żeby tak do mnie mówić.
- Twoim bratem. Do usług - skłonił się.
- Oleander?
- Nie, bezpański pies - prychnął. - Mnie już nie przytulisz?
Oczywiście, że to zrobiłam. Nawet z większym zapałem. Kolejny raz emocje mną zawładnęły. W końcu udało mi się odkleić od obu braci i wzrokiem zaczęłam szukać, wadery, która mnie tu przyprowadziła. Należały jej się przeprosiny. W końcu ją dostrzegłam. Siedziała po drugiej strony polany i wpatrywała się w niebo.
***
- Hej... Mogę zająć ci krótką chwilę?
- Pewnie, byle szybko - warknęła.
- Przepraszam - zaczęłam. - Rano nie byłam sobą, od miesięcy szukałam swojego rodzeństwa, aż w końcu trafiłam na jakiś ślad i... Po prostu pękłam. Miałam już dość włóczęgi, chciałam jak najszybciej załatwić tę sprawę. Nie powinnam cię tak traktować. Byłam wredną suką (dosłownie i w przenośni). Nie liczę na wybaczenie, ale moim obowiązkiem były przeprosiny.
- W porządku - odpowiedziała niepewnie.
Na moim pysku mimowolnie zawiał uśmiech.
- Jestem Kaoma - podałam jej łapę.
Shenemi?