Wyszczerzyłam zęby w przerażającym uśmiechu. Moje oczy niemalże zaczęły płonąć nienawiścią do aktualnie bezbronnej wadery. Widziałam strach w jej oczach. Czułam go na sierści. Zabiję ją i będzie po wszystkim......
- Odebrałaś mi to, co najbardziej kochałam. - szepnęłam. - Niewinnym szczeniętom odebrałaś ojca...
- Will, nie rób tego! - usłyszałam cichy głos należący do Kesame.
- Nie wiesz, jak to jest. - kontynuowałam. - Co ja mam ci odebrać, żebyś to zobaczyła?
- Will! - Kesame nadal rozpaczliwie krzyczała. Delikatnie przejechałam po jej szyi ostrzem, nie zostawiając żadnego nacięcia.
- Dlaczego to zrobiłaś? - warknęłam. Ciałem wadery wstrząsnął delikatny dreszcz, lecz nic nie odpowiedziała.
- DLACZEGO TO ZROBIŁAŚ?! - wrzasnęłam, a po moich policzkach spływały łzy.
- Taki miałam kaprys. - w odpowiedzi przyłożyłam sztylet mocniej do szyi Loedii.
- Po prostu mnie zabij, Will. - warknęła. Bała się, a mimo tego odpowiada w taki sposób. Niesamowite. W tym momencie coś zrozumiałam.
- Nie będę taka jak ty! Rozumiesz?! Nie zabiję ciebie ze względu na Taravię, która kocha cię, tak jak kochała Raidena, nie zrobię tego ze względu na twoje rodzeństwo! - coraz więcej łez spływało po moich policzkach. A może to był deszcz? Nie miałam zamiaru jej zabijać. Chciałam tylko, by cierpiała, tak jak jak. Ale co mogę zrobić, gdy ona ma wszystko gdzieś?
- Nienawidzę cię. Nie jestem tobą i nie zabiorę ci życia, ale zobaczysz, zginiesz w męczarniach i będziesz cierpiała tak samo jak ja. - warknęłam głośnio i na jej skórze pozostawiłam jedynie nacięcie, z którego zaczęła płynąć mała strużka krwi.
- Will... - szepnęła Kesame, gdy znalazłam się obok niej.
- Porozmawiamy o tym później. - odpowiedziałam. Po paru minutach drogi w deszczu w końcu byłam u siebie w jaskini razem z Kesame. Położyłam się obok szczeniaków i spojrzałam na szarą waderę obok mnie, otulając ogonem szczenięta.
Kesame? Weź jakiegoś tme-skipa zrób xd