Patrzyła na mnie bez słowa.
Zła wymówka..? Może. Podobno wadery wyczuwają takie beznadziejne kłamstwa. To by tłumaczyło, dlaczego wyrocznia Delf była samicą.
- To - zrobiłem bezmyślny ruch o mało czegoś nie dotykając i odskoczyłem, nieco zażenowany. Gdyby na mnie nie patrzyła zapewne zacząłbym bić brawo swojej własnej nieporadności - Em... Ja już chyba sobie pójdę.
- Nie.. nie trzeba. Czy mogłabym cię ugościć?
- No... okej - położyłem się we wskazanym przez wilczycę miejscu, uważając na te małe światełka. Chyba postanowiła zamieszkać w tej jaskini, chociaż na razie jamę wypełniała jedynie ona... i jej świetliki.
Pandora położyła się niedaleko, milcząc. Wydawała się zamyślona.
Przeszkadzała mi trochę ta cisza. Czułem się winny, że jej przeszkodziłem, cokolwiek robiła zanim przyszedłem.
- Pandi? - nie zareagowała. - Em... Pandora? - widząc, że tym razem wadera zwróciła na mnie uwagę, ciągnąłem dalej - Sorry za... no wiesz. Że ci przerwałem.
Westchnęła smutno.
- Nic się nie stało.
Wyglądało na to, że nie zamierza kontynuować rozmowy, więc zmieniłem temat.
- Zamierzasz zostać w watasze?
- A dokąd miałabym się udać?
- Nie wiem. Jest wiele ciekawych miejsc. Kiedyś dużo podróżowałem.
- Naprawdę? Więc jaki jest wasz świat?
- Dużo tu łąk, pól, lasów... tych chyba najwięcej - odważyłem się na uśmiech, ale nie odpowiedziała tym samym, więc zmieniłem ton na poważniejszy - góry, rzeki, jeziora... i przestrzeń, ogromne połacie przestrzeni.. - zapatrzyłem się na las poza jaskinią. Co to były za cudowne czasy... Trudne i składające się z walki o przetrwanie, ale za to swobodne i wesołe. Samotne, tylko moje własne. - Rozgwieżdżone nocne niebo...
< Pandora? :3 >