- Ale czy mamy wyjście? - Zapytała cicho. Widziałem w jej oczach lęk. Bała się. O siebie? Pewnie ta.
Wtem do głowy wpadła mi idea tak szalona, że aż realna.
Odwróciłem się do stwora, zbierając się na odwagę:
- Panie Śmierć!. - Wydarłem się, a zaciekawiony potwór zwrócił ku mnie swą bezoką postać.
- Ta? Namyśliliście się? - Zarechotał. Kiwnąłem głową, potwierdzając jego słowa.
- Tak. Namyśliłem się, że za dwa razy wyższą stawkę puścisz ją wolno. - Wycedziłem, kiwając łapą w stronę Kaylay, nawet nie patrząc w jej stronę. Wydała z siebie cichy okrzyk zdziwienia.
- Dwa? Hmm...a co Ty na...TRZY?! - Zaryczał, aż zadudniło mi w piersi. Przed moimi oczyma pojawił się pergamin, pióro i coś co przypominało krew.
- Zgoda - Szepnąłem drżącym głosem, kreśląc szybkiego X na miejscu podpisu.
- NIE! - Krzyknęła Kaylay, a ja ze smutnym uśmiechem spojrzałem w jej stronę. Naraz wokół niej zaczął się formować ciemny okrąg, a ona zaczęła się dematerializować. - NIE, Hiro!
Podszedłem do niej, i szepnąłem tak, aby ona tylko mogła mnie usłyszeć:
- Wróć po mnie kiedyś... ocal mnie. Proszę. - Pożegnałem ją zmęczonym, smutnym uśmiechem i spojrzałem na pergamin. Chciałem wiedzieć co właśnie podpisałem, ale pergamin zniknął.
Potwór zarechotał:
- Teraz ta Twoja wadera będzie miała ten pergamin. Musi zadbać, żeby nie został uszkodzony, inaczej umrzesz. - Potwór zaczął się obrzydliwie śmiać, a ja poczułem, że pysk schnie mi ze strachu. W co ja się wpakowałem?!
Kaylay? W co się wpakowałem i jak mnie ocalisz? :P