- Taak, takie mam imię - uśmiechnąłem się.
- Cóż tutaj porabiasz? - powiedziała swoim dziwnym stylem. Nie zamierzałem jej urazić, ale czułem, że jak nadal będzie używać takiego języka, to wybuchnę śmiechem.
- Mieszkam - wciąż się uśmiechałem. Była to dość absurdalna, ale przyjemna rozmowa. - Czy może pytałaś o stanowisko? Jestem pomocnikiem - skłoniłem się żartobliwie - Do usług.
Wadera patrzyła na mnie skonsternowana.
- Pomocnik? - zapytała pięknym, wdzięcznym głosem, wpatrując się we mnie. - Co takiego to słowo znaczy?
- Pomagam innym wilkom - objaśniłem - Teraz mogę pomóc na przykład tobie.
- W czymże mógłbyś wyświadczyć mi swe usługi? - chyba nadal nie pojmowała, o co chodzi. - Czy to rodzaj dziwacznej... terapii?
Niechcący parsknąłem śmiechem.
- Wiesz, twoja mowa jest dość dziwna, dla wilka żyjącego w tych stronach.
- Cóż moja mowa znaczy dla terapij?
Ech. Mogłem to przemilczeć. Całe szczęście, że nie obraziła się za tę uwagę.
- Nie, nie ma żadnych terap..ii - wyjaśniłem cierpliwie. Zdążyłem już zrozumieć, że to nie będzie prosta dyskusja. - Ja po prostu robię to, co chcesz. Trochę jak sługa. Albo inaczej - dodałem, widząc, że już otwiera usta, aby zadać kolejne pytanie - pomagam osobom które mają w czymś problem. Pomagam im się go pozbyć.
- Ach - lekko się uśmiechnęła - więc tym jest... pomocnik. Tyle jest tu dziwnych nazw.
Zabawne, dla mnie to jej wyrazy były niecodzienne.
- Może mógłbym tobie w czymś pomóc? Chociażby... oprowadzić cię po terenach..?
Skinęła głową.
- Chętnie - odparła i swoim wdzięcznym krokiem ruszyła za mną. W ogóle wszystko w niej było w jakimś starym, powabnym, eleganckim stylu.
Pokazałem jej wzgórza, rzekę Valar, wodospad Dimrill, Centrum. Zwiedzanie zajęło nam dużo czasu. Gdy kończyliśmy obchód watahy słońce już chowało się za szczyty gór Menegroth. Pokazałem Pandorze jaskinie członków watahy.
- Masz już swoją jaskinię?
- Cóż... chyba jeszcze nie posiadam tutaj własnego apartamentu.
- Ta może być twoja - wskazałem w głąb jamy, przy której się zatrzymaliśmy. - O ile ci odpowiada. Wybierz sobie jakąś.
Ruszyłem głową w stronę jednego z otworów.
- Ja sypiam tam. Jakbyś czegoś potrzebowała, to wbijaj w dzień czy w nocy - wyszczerzyłem się. - No, to pa.
Zostawiłem towarzyszkę samą.
- Pa... - doleciała jeszcze do mnie cicha odpowiedź.
<Pandora? :3>