- Hmmm… Jest ok. - Stwierdziłam. Ostatnio coraz częściej zaczynam gadać sama do siebie. Pewnie przez to, że nie mam do kogo się odezwać. No to mam kolejny powód na wyjście stąd. Rozciągnęłam się powoli, a moje kości zaczęły przyjemnie strzykać. Już rozbudzona ruszyłam do wyjścia. Na początku nic nie widziałam, ale kiedy w końcu moje oczy przyzwyczaiły się do słońca, ruszyłam przed siebie. Nie wiedziałam, dokąd idę, po prostu szłam. Mam nadzieję, że uda mi się wrócić. Omijałam jaskinie wilków i wszelkie gromadki. Nie śpieszyło mi się poznać kogokolwiek. Może to dziwne, ale nie lubię tej niezręczności podczas pierwszej rozmowy, gdy nic nie wiem o tym wilku. Muszę się kiedyś przełamać, ale nie teraz, mam czas. Weszłam do lasu i podziwiałam jego piękno. Różnorodność drzew i roślinek była zadziwiająca! Połowę z nich widzę pierwszy raz na oczy. W końcu przyśpieszyłam i wsłuchując się w odgłosy lasu, zaczęłam biec. I tak spędziłam poranek. Czułam się świetnie! Jakby nowo narodzona. Postanowiłam odpocząć i udać się do… No właśnie. Nie wiem jeszcze, co gdzie jest, a znając życie, właśnie się zgubiłam. Rozejrzałam się wkoło siebie, jednak wszędzie była tylko nieprzenikniona zieleń lasu. Ruszyłam w prawo i chyba pierwszy raz w życiu modliłam się, abym znalazła kogokolwiek. Po jakiś piętnastu minutach zobaczyłam w oddali budynek. Puściłam się biegiem w jego stronę. Zdyszana dotarłam do… biblioteki? Wspaniale! Kocham czytać książki. I tym razem to nie jest sarkazm. Wcześniej, zanim uciekłam z Sivą, moją siostrą, pomiędzy treningami lubiłam zagłębiać się w historie niezwykłych wilków. Delikatnie popchnęłam łapą drzwi i weszłam do środka. Pomieszczenie, do którego weszłam, było ogromne. Na środku pomieszczenia było ustawione dużo poduszek, ławeczek i stolików tak, aby wilkom było wygodnie czytać. Obok ścian, jak i w głębi budynku ustawione były półki, które wręcz uginały się od ksiąg. Jedne były bardzo, bardzo stare i napisane w języku, którego nie rozumiałam, a niektóre nowsze, z jeszcze gładkimi grzbietami. Uśmiechnęłam się pod nosem. Zaciągnęłam się pięknym zapachem biblioteki i ruszyłam w jej głąb. Rozglądałam się, szukając jakiejś książki opisującej historię tej watahy. Skoro mnie przyjęli, to przydałoby się czegoś o jej przeszłości dowiedzieć. Nagle na coś wpadłam. Raczej na kogoś- basior patrzył na mnie jak na ducha. Strasznie było mi wstyd. Przez chwilę żadne z nas się nie odzywało, w końcu postanowiłam przerwać krępujące milczenie i się odezwałam.
- Ym, hej? Przepraszam za to… no wiesz… że na ciebie wpadłam. Nic ci się nie stało? - Powiedziałam nieśmiało.
- Nie, wszystko w porządku. Tego no… jestem Mako a ty? - Widać dla niego też ta sytuacja była krępująca.
- Jestem Emi. Mógłbyś mi pokazać drogę do jaskiń? Bo jakby to powiedzieć… Jestem nowa i się zgubiłam. - Próbowałam się uśmiechnąć, ale najwidoczniej mi nie wyszło.
Makotoshi? Wiem, trochę nudne, ale chciałam kogoś poznać ;)