- Przybędę jutro gdy słońce znajdzie się na samym środku nieba. - przeczytała na głos - Mam nadzieję, że wybrałaś mądrze.
Dalszą część listu przeczytała w myślach, po czym włożyła go z powrotem do koperty i schowała go (nie pytajcie gdzie, bo nie mam pojęcia).
- Więc jesteśmy umówieni. - skierowałem się do biszkoptowej wadery - My już pójdziemy, na pewno masz masę spraw do załatwienia. - wyszczerzyłem zęby w szerokim uśmiechu, spoglądając w błękit jej oczu.
Przytaknęła niepewnie i ruszyła przed siebie w tylko sobie znanym celu. Przytuliłem lekko Lirę.
- To jak, przejdziemy się gdzieś? - zaproponowałem.
Zobaczyłem błysk w oczach ukochanej.
- Wodospady? - zapytała z entuzjazmem w głosie.
- Gdzie tylko chcesz.
Po moich słowach ruszyliśmy w ich stronę. Gdy byliśmy już na miejscu, słońce zbliżało się ku zachodowi. Siedzieliśmy razem niedaleko brzegu, wsłuchując się w szum wody.
- Właściwie jaka ona jest? Twoja mama? - zapytałem. Mimowolnie spojrzałem w jej oczy. Zatopiłem się w ich głębi, nie mogąc oderwać od nich wzroku.
Lirciu? Wiem, krótkie, ale nie mogłam nic wymyślić :|