Przechadzałem się po lesie podczas swojej pracy, patrolowałem las. Postanowiłem, że podczas patrolu będę też polował na jedzenie. Chodząc po krzakach, przeskakując gałęzie znalazłem zająca. Zacząłem za nim biec, ścigałem go przez długi czas. Byłem już blisko złapania go, jednak drugi.. za pewne koleżka zająca zabrał mi mój ukochany naszyjnik ojca, więc ruszyłem za nim. Przeskoczyłem dwie gałęzie, odbiłem się od drzewa i na skoczyłem na zdobycz, jednak coś nie wyszło. Spadłem i przeturlałem się za krzaki, a zająć odłożył naszyjnik obok mnie i odkicał. Spojrzałem przed siebie zakładając swoją ozdobę. Zauważyłem pięć kłócących się wader. Podniosłem się i otrzepałem, podszedłem do pięknych pań.
- Co się dzieje miłe panie? - spytałem.
Jedna z nich postanowiła odpowiedzieć.
- Witam Pana, jestem Demi i wytłumaczę o co chodzi - wzięła oddech wilczyca - kłócimy się o swoją urodę.. nie potrafimy ustalić, która jest najpiękniejsza..
- Wiadomo, że to ja - powiedziała inna i zaczęły się kłócić.
- Ey, ey.. spokojnie! - nagle wszystkie podejrzanie na mnie spojrzały.
- Dziewczyny.. już chyba wiem co zrobimy - wszystkie się uśmiechnęły - Czas na konkurs piękności.. będziesz jurorem.
Przesunęły mnie przed dosyć grubą, długą gałąź, która przypominała scenę jak dla modeli. Usiadłem i czekałem.
Nagle wyszła pierwsza. Najpierw pokazała swoje ciało. Sierść była brązowa jak ziemia, miała białe znaki które przypominały śnieg.. oczy jak złoto oraz średnie uszy, które pięknie lśniły. Posiadała też za nimi pięknego narcyza. Długi, puszysty ogon który machał, żeby pokazać swoją pewność siebie. Potem się przedstawiła, była to Sara.
Następna wadera to Demi, czarna jak noc. Posiada szary znak księżyca na prawym uchu i długą sierść. Piękny ogon z niedużym kolcem na czubku. Białe ,,skarpetki" na łapach i ostre pazury.
Dalej mamy Lucy. Mała, szczupła, po prostu drobna wadera o kolorze jasnym żółtym. Brzuch biały, opatulona czerwonymi jak krew różami. Mały, złocisty kolczyk w lewym uchu. Wielki, puchaty ogon.. większy od wadery.
Przed ostatnia wyszła Lily. Była szarą waderą przypominającą Theris. Ale zamiast fioletowych znaków posiadała czarne. Miała naszyjnik z żółtym żonkilem.
Ostatnia to Fiona. Jak dla mnie była kimś idealnym. Biała, silna wadera, która posiada wielkie aniele skrzydła. Kilka czarnych znaków na biodrach.
Przyglądając się waderą myślałem jak tu wybrać. Liczyłem punkty za różne rzeczy jak np. Ozdoby, kolory, pokaz, nawet za imię dawałem punkty. W końcu postanowiłem. Wziąłem kilka oddechów i popatrzyłem na każdą z nich. Widać było, że stresowały się moim wyborem. Liczyłem, liczyłem i się doliczyłem.
- Wszystko już mam..
- Kto wygrywa? - krzyknęły chórem.
- Wygrywa................... Fiona! - powiedziałem.
Wszystkie wadery, oprócz zwycięscy podeszły do siebie. Zaczęły coś mówić, a ja nie wiedziałem o co chodzi, jednak potem mi to uświadomiły.. po prostu na mnie skoczyły ze wścieklizną. Zaczęły mnie atakować a ja bronić. Kiedy próbowałem się wydostać wadery napierały na mnie.
- N... Nie myś.. lałem, że kiedyś.. będ.. ę miał tyle wader u boku - ledwo powiedziałem coś, ponieważ wadery coraz bardziej mnie atakowały.
- Nie myśl, że cię polubimy - powiedziała Sara.
- Można to zrobić na spokojnie!
- Tylko wygraną można to zakończyć! - krzyknęła Lucy.
Nagle zaczął mnie otaczać niebieski ogień. Broniłem się ile mogłem, ale walka była trochę nie fair, i co z tego że jestem basiorem. Nie chciałem krzywdzić pań więc trzymałem dystans i jedynie się broniłem. Jednak kiedy zaczęły atakować razem..... Uhh, w końcu ognista bariera padła. Musiałem wymyślić co innego. Może.. zrobię klatkę! Tupnąłem mocno trzy razy przednią, prawom łapą. Przed trzema pojawiły się skały, więc nie mogły skoczyć, jednak czwarta, Demi, skoczyła na mnie i podrapała w lewe oko.
- Arghhar - krzyknąłem, a z oka zaczęła lecieć mi krew.
Krew spływała powoli, a oko całe zczerwieniało. Kiedy krew była już przy moich żuchwie wystawiłem język i wypiłem krew lecącą po mojej głowie. Oko się zregenerowało, a ja spojrzałem złowrogo na waderę. Biegłem w jej stronę, jednak ona uniknęła ataku, a ja wpadłem na własną skałę. Stanąłem w miejscu, myśląc.. co ja robię? Atakowałem zazdrosne wadery, które nie wiedzą co robią.
- Heh.. poddaje się.... Jestem za słaby na was.. - powiedziałem cicho i usiadłem.
Wadery mnie powoli okrążały. Ja jedynie wiedziałem i brałem powoli oddechy. Moja klatka piersiowa podnosiła się i opadała, a ja czekałem aż wadery podejdą i będą w moich sidłach. Szły powoli, bały się, że zaatakuje. W końcu, gdy były blisko walnąłem mocno łapą o ziemię i stworzyłem cztery klatki z ziemi.
- Uff... puff - oddychałem szybciej niż zwykle.
- Wygrałem miłe panie... - oddychałem już wolniej i wolniej - Ech.. już... już będziecie spokojnie? To tylko... Konkurs, musi być jeden zwycięzca.
- Ale każda chcę wygrać.. - powiedziała Lily.
Wtedy podeszła wadera, która wygrała, Fiona.
- Może ustalmy, że każda jest piękna i każda wygrywa?
- No dobra, zgadzam się.. - mówiła Demi.
- My też - odpowiedziały Sara, Lucy i Lily.
- W takim razie, wytłumaczone? Już spokój? - spytałem dysząc.
- Tak - odpowiedział chórek.
I tak zakończyła się I wojna światowa zazdrosnych dam naszej watahy.