24 listopada 2017

Od Nerona CD Shante

Przytuliłem Shante, obejmując jej drżące ciało jak najmocniej.
- PRZEPRASZAM! - płakała, a ja czułem ciepłe łzy spływające po moim futrze.
- Przepraszam, że kiedykolwiek w Ciebie zwątpiłam! Nie wiem, co we mnie wstąpiło, nie chciałam nigdy Cię skrzywdzić! - trzęsła się, a jej głos co chwilę przerywał płacz.
- Już, spokojnie - wtuliłem pysk w jej futro, ściskając jej sylwetkę jeszcze mocniej. Byłem przerażony, kiedy zobaczyłem ją w takim stanie. Czarne, przepastne ślepia i chude, zniszczone ciało. Nie mogłem patrzeć na ten widok, a w moim sercu dodatkowo kuło mnie poczucie winy. Gdybym jej nie zostawił, coś takiego by się nie wydarzyło. Nigdy więcej jej nie opuszczę, nie pozwolę na to. Nie pozwolę, by coś mi ją odebrało, by kiedykolwiek została sama. Byłem totalnie głupi.
Przez długą chwilę siedzieliśmy na ziemi, wtuleni w uścisku. Shante delikatnie podniosła mokry od łez pyszczek i popatrzyła mi w oczy.
- Już nigdy Cię nie zostawię - wpatrzyłem się w jej oczy i lekko cmoknąłem ją w koniuszek nosa. W jej oczach zapłoneły małe iskierki szczęścia, płomień bezpieczeństwa.
- Chodźmy już stąd - obejmując ją, podniosłem Shantę z ziemi. Mimo że Shante uwolniła się spod władzy tej parszywej Elsey, nadal wydawała się słaba. Ledwie trzymała się na łapach, a po jej wyczerpanym spojrzeniu można było wyczytać, jak wiele przeszła w ciągu tych kilku dni. Te dosłownie parę chwil wydawały się być latami bez niej. Ciągnęły się niemiłosiernie długo, bez spania i jedzenia. Nie byłem w stanie nic zrobić z myślą, że straciłem w jednej chwili tak wiele. Podniosłem waderę i ostrożnie ułożyłem ją na moim grzbiecie. Droga do mojej jaskini jest nieco dłuższa, więc nie dam się jej przemęczać. Wtuliła pysk w moje futro, a jej oczy się zamknęły.
***W JASKINI****
Po paru godzinach dotarliśmy do mojej jaskini. Cicho wszedłem przez kamienne wejście, zasłonione płachtą ze skóry. Chwyciłem w zęby parę koców i położyłem na drewnianym stelażu. Zaraz potem delikatnie położyłem bezwładną Shante na łożu.
- Odpocznij - szepnąłem i pocałowałem ją w czoło.
***NASTĘPNEGO DNIA RANO***
Obudziłem się z samego rana. Na całe szczęście w chłodni znalazłem spory kawałek jelenia, który upichciłem na ognisku. Po chwili usłyszałem ciche ziewnięcie. Aha, Shante się obudziła. Zaparzyłem herbatę z ususzonych ziół i postawiłem na drewnianej tacy. Taca była tak ciężka, że ledwo utrzymywałem równowagę, stawiając nogi jak profesjonalna modelka. Usłyszałem chichot dobiegający zza ściany i lekko wystawiony łebek wadery, na którym gościł mały uśmiech.
Westchnąłem i postawiłem tacę z jedzeniem na prowizorycznym stoliku. Udało mi się nic nie rozwalić po drodze, także jestem z siebie dumny. Gdy Shante zobaczyła, że biegnę w jej stronę, zaczęła się śmiać i uciekać. Chwyciłem ją w talii i obróciłem. Usiadłem na kocu, a Shante posadziłem zaraz na moich nogach. Przyciągnąłem ją do siebie i zbliżyłem swój pysk. Uśmiechnąłem się szarmancko, przymykając jednocześnie oczy.

Shante? :3

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template