*kilka tygodni póżniej*
- Hej, Shante! Dawno cię nie widziałem! - wrzasnąłem, gdy zidentyfikowałem białofioletową postać gdzieś w oddali. Wadera odwróciła się i zobaczyłem, że to rzeczywiście ona. Usta rozdziawiła w lekkim grymasie zdziwienia, by po chwili się uśmiechnąć.
Zbiegłem do niej tak szybko, jak to było możliwe, i zapytałem z prędkością karabinu maszynowego:
- Co u ciebie? Bo ja nic takiego ciekawego nie robiłem, wałęsałem się tu i tam i widziałem parę ciekawych miejsc, ale nikogo nowego nie poznałem choć ostatnio mówią że przybyło ich całkiem sporo, myślę że to dlatego że długo mnie tu nie było - musiałem odwiedzić jedną taką starą przyjaciółkę - na imię jej Zaria, wiesz? - udało mi się przerwać monolog, głównie ze względu na to, że musiałem zaczerpnąć oddechu.
- Może gdzieś pójdziemy? - zaproponowałem.
- Chętnie - moich uszu dobiegł głos wadery.
- To chodź! To niedaleko, a to całkiem fajne miejsce!
*po paru chwilach*
- Rzeczywiście ładnie tu - przyznała Shante,
Moim oczom rozciągała się panorama z Gór Menegroth. Słońce w południu rzucało niemal idealnie prosty cień, co pomagało podziwiać morze i Zatokę Srebrzystych Mgieł. Dalej na zachód można było zobaczyć miejsce,gdzie trawa ciemniała, a dziki las robił się poskręcany i czarny - Dolinę Mrocznej Struhgi. Tuż pod górami płynęła Valar, mijając Gondolin i kończąc się niezwykle efektywnie Wodospadami Dimrill.
Było pięknie.
- Co to jest? - zauważyłem.
Na półce poniżej widniał duży, zielonkawy i okrągły kamień. Zleciałem tam szybko, Shante podążyła ostrożnie ścieżką w dół.
Kamień był duży, co najmniej mojej wielkości. Miał owalny kształt, nieco grubszy od jednej strony, na której stał. Jego powierzchnia była chropowata. Wokół niego było mnóstwo mniejszych kamieni tej samej barwy.
- Wygląda to na jajo - usłyszałem swój głos.
Spojrzałem na horyzont. Daleko nad morzem majaczyła sylwetka czegoś zielonego i pierzastego.
- Tylko nie rok - jęknąłem. - Mam dosyć tych ptaków.
<Shante? Badum tss>