- Moooooooże - Podrapałem się w tył głowy w zakłopotaniu.
Trudno mi było się uspołecznić tak znienacka. Potrzebowałem nieco czasu, żeby do mnie doszło, że obok mnie stoi żywa istota...z którą trzeba będzie porozmawiać. Zmuszałem się żeby wymyślać kolejne wersy rozmowy.- Trochę się zapracowałem. No wiesz, latałem z miejsca na miejsce, hehe...he. A co u ciebie?
Wadera uniosła brwi zaskoczona.
- Trochę się działo.
- Ta, na przykład odeszłaś - Wtrąciłem się. - Nie mówiłem tego już?
- Racja, na trochę odeszłam... ale to tak przejściowo, i tak nie znalazłam żadnego innego lepszego miejsca niż ta wataha. O ile istnieje w ogóle takie istnieje - Ostatnie zdanie wypowiedziała o wiele ciszej niż pozostałe.
- Huh, świetnie. Gdybym to ja wyruszył na tak długo, przyniósłbym pełny wór kryształków. Lśniących kryształków... - Chyba zacząłem się ślinić.
Sierra parsknęła pod nosem.
- Też coś wyniosłam, ale mniejsza. Nie uwierzę, że w watasze się nic nie działo.
- No wieeesz... - Raczej nie chciałem opowiadać o tym jak prawie stanąłem przed wilczym sądem za przestępstwo, albo wyleciałem kolejnego robota w powietrze, więc chyba zamilknę na parę chwil.- Nic ciekawego, naprawdę. Poza tym, że pora roku się zmieniła.
- O tak, jesień. I do tego ta piękna pogoda.- Sierra wystawiła pyszczek do słońca.
Nie wierzę, gadamy o pogodzie. Jak bardzo nie ma tematów?
- Mam sprawę, muszę odstawić ten plecak, waży z chyba 5 ton!. Jak chcesz, możesz pójść ze mną, chyba nie masz niczego innego do roboty.- Podrzuciłem na grzbiecie worek kamieni (szlachetnych oczywiście) i zrobiłem krok w kierunku mojej jaskini. Powinna być tuż za rogiem.
Sierra? Pora rozwinąć wątek xd