27 listopada 2017

Od Annabell do Hiro

Gdy Hiro sprawił mi niespodziankę, jaką była otaczająca mnie ciemność, podskoczyłam z radości. Będzie zabawa. Wciągnęłam gwałtownie powietrze,  chcąc wprowadzić ciemność to mojego organizmu, kto wie, może się uda, nigdy nie widziałam tak nieprzeniknionej czerni. Słysząc ryk niedźwiedzia i jego kroki spojrzałam beznamiętnie w tamtą stronę. Dobra koniec zabawy. Po obu moich stronach pojawiły się długie miecze, wykonane ze skondensowanego mroku, który twardością, można by porównać do skały . Ruszyłam pędem na misia, a ostrza zaczęły wirować dookoła, niczym szczeniaki na karuzeli. Gdy natrafiłam na ostre i brudne futro,  uśmiechnęłam się, nie był to jednak przyjazny uśmiech, wyrażał on zadowolenie z końca czyjegoś życia, w tym przypadku misia. Nim zwierz zareagował, moje piły wbiły się w jego brzuch i dolną łapę. :
-Niedobry z ciebie misiu -zachichotałam,  spętając go cienistymi mackami, by nie przeszkadzał mi w operacji :
-Wiesz, zawsze chciałam być lekarzem -Skwitowałam, dalej wiercąc w jego ciele, odcięłam łapki i nóżki, gdy był całkowicie bezbronny,  ułożyłam go na ziemi, by pogrzebać łapką w jego trzewiach. Zawsze chciałam wiedzieć, jak misie wyglądają w środku. Gdy korpusik niedźwiedzia przestał oddychać prychnęłam z tego faktu niezadowolona:
-Cienias -Podeszłam do basiora, powoli ciemność ustępowała, mogłam zobaczyć, że jest nieprzytomny:
-A może teraz ty będziesz moim pacjentem -Mruknęłam sama do siebie, przybliżając jedno z zakrwawionych ostrzy do jego gardła, zawisło tylko palę malutkich centymetrów nad jego tchawicą. I tak nie był zabawny, nikt, nie zauważyłby jego zniknięcia. Jednak dzięki niemu jakoś poradziłam sobie z panem miśkiem. Miecze rozpłynęły się, ustępując miejsca mackom, przy których pomocy podniosłam basiora z ziemi. Nie zwracając uwagi na pokrojonego trupa,  ominęłam go i ruszyłam do naszej uzdrowicielki, którą zaszczyt miałam poznać parę chwil temu. Gdy ułożyłam basiora na legowisku przeznaczonym dla pacjentów  i odeszłam poszukać jakiejś jaskini dla siebie. Najlepiej by była głęboka, ale w centrum życia watahy, nie chciałam opuścić żadnego fajnego święta czy jakichś zabaw organizowanych przez wilki. Po godzince ujrzałam norę w korzeniach drzewa, gdy wściubiłam w nią nosa, nie wyczułam żadnego zapachu. Czyli bez mieszkańca. Wlazłam do środka,  z radością odkryłam, że jama przeradza się w korytarz schodzący w głąb ziemi. Po jakichś 5 metrach stanęłam we wydrążonym pomieszczeniu, zapach mokrej ziemi i mroku był bardzo intensywny, z sufitu wyrastały korzenie roślin, które rosły nade mną. Czy to będzie odpowiednie miejsce? Tupnąwszy w ziemię, sprawiłam że, każdą powierzchnie płaską pokrył twardy, gładki, czarny kryształ, dzięki temu nie będzie tak cuchnąć. Wyszłam na powierzchnie po materiały na posłanie, mech będzie idealny. Mięciutki i suchy. Niosąc na grzbiecie uschniętą trawę i płaty mchu wróciłam do mojego nowego domku by przygotować sobie miejsce do spania. Gdy skończyłam urządzać moje lokum poszłam spać

***

Następnego dnia, pełna energii wyszłam z jamy, by spotkać jakiegoś wilka do towarzystwa. Czując jednak ścisk w żołądku zaśmiałam się sama do siebie:
-Najpierw jednak muszę coś zjeść -Podniosłam głowę i zaczęła węszyć. Chcąc wyłapać choćby drobną nitkę zapachu, unoszącą się w powietrzu, która zaprowadziła, by mnie do kłębka, jakim byłoby moje śniadanie. Po dłuższej chwili poczułam zapach małej sarenki, sam raz na pożywne śniadanie. Stapiając się z cieniem ruszyłam po tropie. Gdy przed moimi oczyma ukazało się stado rogaczy uśmiechnęłam się promiennie. Zanim jednak przymierzyłam się do skoku na najmłodszego jelenie i łanie spłoszył jakiś inny wilk, widząc czarną smugę przemykającą miedzy parzystokopytnymi westchnęłam. Hiro. By nie stracić posiłku ruszyłam pędem za stadem i basiorem. Nie zwracając na niego zbytniej uwagi skupiłam się na młodym jelonku, któremu trudno było utrzymać tępo, narzucane przez starsze osobniki. Będzie mój. Hiro, jednak mnie uprzedził, wbijając swe kły w chudą nóżkę zwierza, otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia widząc, z jaką łatwością rozłamuje kości i odrywa nogę od reszty ciała. Malec dalej próbował uciec wlekąc się po ziemi, przez brak jednej z kończyn. Spojrzałam na basiora niezadowolona nadymając zła policzki. Zanim pozbawił jelonka życia uprzedziłam, go oznajmiając z satysfakcją :
-Razem go upolowaliśmy, wypadałoby się podzielić, nie uważasz?

Hiro? Zachowasz się jak dżentelmen?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template