- Jak to?
- Moja mama nie poznała mnie, a tak naprawdę, udawała, że ja to nie ja. Później wystawiła mnie na próbę i dopiero to sprawiło, że w końcu mi uwierzyła. Moja własna matka zachowała się tak ozięble! Wybaczyłam jej, ale nadal nie mogę o tym zapomnieć. Boję się, że kiedy tu przybędzie, znów będzie robić mi wyrzuty.
- Na pewno tak się nie stanie, jest twoją mamą.
- Obyś miał rację. Wiesz... jest jeszcze jedna rzecz, która mnie nie pokoi. Nie chciałam o tym wspominać przy Taravii. Mama pisała mi, że ma ostatnio bardzo dużo obowiązków i nie pobędzie tu długo. Podobno odkąd wszystkie wilki dowiedziały się, że żyję, zaczęły się rozruchy. Wilki szlachetnego pochodzenia domagają się mojego powrotu, a mama musi panować nad bezpieczeństwem swoim i wyspy.
- Jest aż tak źle?
- Nie wiem, gdyby sytuacja była bardzo poważna, to pewnie nie mogłaby tu przybyć, prawda? - pojawił się we mnie płomień nadziei.
- Z pewnością - przyznał i objął mnie obiema łapami.
Poczułam, że nie ma takich kłopotów, których nie da się rozwiązać wspólnie.
Nicolay? Akcja nie posunęła się za bardzo, ale zawsze coś.