23 listopada 2017

OD Shante, Elsey CD Neron

*Elsey*

Zaśmiałam się złowieszczo, czując nienawiść Nerona do mnie. Była tak smaczna i kusząca... Podeszłam do Shante i ta gwałtownie się podniosła, a jej oczodoły były czarne jak smoła.
- Ona teraz należy do mnie, Neron - pazurem obróciłam jej pysk tak, bym mogła spojrzeć w jej oczy - jej dusza umiera. Aktualnie w jej podświadomości, słodziutko śpi, śniąc o tamtych czasach. Gdzie ty i ona, razem, po wieki. Ble. - Zaśmiałam się najgłośniej jak potrafię - TO TYLKO KWESTIA CZASU, GDY W KOŃCU DO KOŃCA PODDA SIĘ CIERPIENIOM -
- Zamlicz! - Neron chciał podejść, lecz szybko go odseparowałam od wadery.
- Ona już przestaje istnieć, mam rację skarbie? - spojrzałam na swoje otumione ciało, które posłusznie przytaknęło. Neron warknął wściekle. Nienawiść... Aaah... Muzyka dla moich uszu...
- Shante.. Shante, wysłuchaj mnie! 
- Twoja ukochana nie istnieje. To zwykła kukiełka, która czeka tylko, aż jej użyje. Gra na moich sznurkach. Ale proszę. Spróbuj do niej dotrzeć. I tak nie dasz rady - uśmiechnęłam się szyderczo i zrobiłam mu przejście do ducha. Basior skarcił mnie wzrokiem.
- I gdzie tu podpucha?
- Nie ma podpuchy. Shante nie umie kłamać, niestety to się odbiło też na mnie - warknęłam pod nosem. Na chwilę puściłam jej ciało, a ta padła nieprzytomna na zimie.
- N-Neron...

*Shante*

Siedziałam w swoim umyśle, wtulona w zimne, napełnione cierpieniem, łańcuchami. To była moja grota. Gdzie znałam prawdę... Znałam okrutną prawdę o swojej samotności. 
- Shante... - usłyszałam głos Elsey. Położyła się obok mnie i otuliła cieniami. Była dla mnie taka dobra... Przez te lata byłam z duchami, teraz mam swój własny cień. Swoją opokę. Łańcuchy pojawiły się na mnie.
- Elsey... - wstałam, idąc przez swoje własne myśli, słysząc dźwięk łańcuchów.
- Tak?
- ... Nie mogę. Nie mogę go zabić. - spojrzałam na nią.
- Co?!
- Nie umiem za-- - w tym momencie przygniotła mnie do ziemi, swoimi cieniami, rozpadając się w czarną smołę.
- WIELE ZARYZYKOWAŁAM BY CI POMÓC, A TY TAK NAGLE ODMAWIASZ?!
- Elsey, nie mogę kogoś zabić, kto--
- ON CIĘ JUŻ NIE KOCHA! SPÓJRZ! - moje oczy zrobiły się czarne, a ja widziałam to, co się dzieję wokół mnie.
- Shante, Shante, Shante... Jak zawsze pakujesz się w kłopoty - Neron stał ode mnie daleko, marszcząc brwi - dobrze, że odszedłem.
- Przestań, Neron! - Elsey stanęła prze de mną, chroniąc mnie - to ona przez Ciebie cierpi!
- Należało jej się.
Czułam, jak przybywa więcej łańcuchów. Usiadłam na ziemi, zaczynając płakać czarnymi łzami. Miała rację... Nigdy do mnie nic nie czuł. Wtedy otworzyły się prze de mną drzwi.
- Shante, wiem, że mnie słyszysz! - otworzyłam oczy, patrząc na drzwi. Widziałam go... Swoimi czarnymi ślepiami, przepełnione bólem i strachem.
- Czego chcesz?! - próbowałam krzyczeć, zrobić cokolwiek, by mnie usłyszał - Jestem tu, idioto!
- Wiesz, że nigdy bym Cię nie zostawił... Miałem ciężko... Zginął mi ktoś, kogo uważałem za ojca.
- Dlatego poszedłeś... - podeszłam do drzwi - NERON! NERON!!
- Nie chciałem Cię skrzywdzić... Nigdy nie chciałem. Nie napisałem do Ciebie tego listu, wiesz, że nigdy bym Cię nie skrzywdził. Shante... Proszę. Wróć do mnie... Nie chce Cię stracić. Nie Ciebie... - zobaczyłam jego łzy. Oklapły mi uszy. On naprawdę mnie kocha. Naprawdę jest gotów, oddać za mnie życie. Jsk mogłam sądzić inaczej.
- Neron... Naprawdę nie napisałeś tego listu. - w tym momencie poczułam Elsey. No jasne...
- To byłaś ty.
- Oh biedna zaczęła mieć wyrzuty sumieniaaa...
- PRZEZ CIEBIE JEST TO CAŁE PIEKŁO!
- Spójrz na siebie. Jesteś wrakiem. Nie ma dla Ciebie nadziei. Jesteś zwykłym, strachliwym, szczeniakiem. - złapała mnie agresywnie za pysk - Nie masz już nawet swojego, własnego ciała.
Miała rację... Jestem głupia. Uwierzyłam złu, który pielęgnował mój ból i cierpienie... Opuściłam wzrok, w tym momencie zauważając jednego z duchów, którzy wyskoczyli z ziemi, znowu wpadając do ciemności.
- Elsey, zapomniałaś tylko o jednej rzeczy. Duchy, nie mają ciała - podskoczyłam, a łańcuchy pokryły się niebieskim płomieniem, znikając.
- Jak to możliwe...? - w jej głosie było słychać przerażenie.
- Cień może opętać ciało żywe, nie martwe, Elsey. To mnie odróżnia. Może i jestem głupia - zrobiłam trzy płomienne kule i je uniosłam - lecz to ja mam pod swoją łapą dostęp do świata duchów.
- Nie...! - w tym momencie ognista fala poleciała na nią, a ta zniknęła w mojej świadomości.

*****

Otworzyłam oczy, czując, jak ktoś oddycha w mój kark. Spojrzałam na niego i gwałtownie się rzuciłam z łzami.
- PRZEPRASZAM! - zaczęłam ryczeć, wtulając się w jego futro - Przepraszam, że kiedykolwiek w Ciebie zwątpiłam! Nie wiem co we mnie wstąpiło, nie chciałam nigdy Cię skrzywdzić! - trzęsłam się, czując wyrzuty sumienia. Jak mogłam...
Spojrzałam na swoją łapę, która była oznaczona dziwnym znakiem. Wciąż płakałam, czując niemiłosierny ból.
Nigdy mi tego nie wybaczy...

Neronek? Sorki za błędy ale pisałam na fonie ;;

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template