Marzenie ściętej głowy.
Patrzyłam w jej oczy. Miałam wrażenie, że chciała się ukryć. Ukryć prawdziwą ja przed światem zewnętrznym, pod powłoką złości i pogardy. Wbrew pozorom… Zaczęłam jej chyba współczuć… Miałam wrażenie, że lepiej by było, aby zapomniała o tych testach, które przeprowadzono na niej. Żeby zostawiła tamtą przeszłość za sobą, która ciążyła jej jak worek kamieni ciągnących ją na dno bólu i rozpaczy. Może to by pomogło i przestała być taka oschła…
Potrząsnął głową. Co się stało, to się nie odstanie. Skierowałam się w głąb jaskini, aby mieć trochę miejsca dla siebie i swoich myśli. Zastanawiałam się, co oni tam jej robili… Czy podawali jakieś lek lub próbowali toksycznych substancji? A może jedno i drugie? Chyba tylko sama o tym wie. I sądząc po jej ostatnim zachowaniu, jest to temat bardzo delikatny, ponieważ jej reakcja podczas walki mówiła sama za siebie. Nie chciałam znowu wszczynać bójki, podczas gdy wilczyca siedzi spokojnie na miejscu…
- Prędzej zdechniesz, powiadasz…? -powiedziała bardziej do siebie niż do mnie. Odwróciłam ostrożnie głowę w jej kierunku. Jakieś światełko ostrzegawcze zaświeciło się w mojej głowie. Spojrzałam na Toxikity. Na razie siedziała na swoim miejscu i była spokojna. Coś jednak nie dawało mi spokoju.
- Co kombinujesz? -warknęłam.
Ta odwróciłam się do mnie twarzą i spojrzała z pytaniem w oczach.
- Mówiłaś coś? -zapytała niewinnie.
Znam ją od kilku godzin, a już wiem, że coś tu nie gra…
- Dobrze wiesz, o co pytałam. -syknęłam.
- Przecież tylko siedzę. -mruknęła zniesmaczona. -I nie próbuje cię zabić… -
Wyjrzałam na zewnątrz. Deszcz powoli ustawał. Spojrzałam na nią. Naprawdę coś było nie tak.
Naprawdę.
Nagle spojrzała na mnie. Jej wzrok był chłodny i nieustępliwy. To spojrzenie…
Natychmiast się na mnie rzuciła. Broniłam się, ale byłam bardzo osłabiona wcześniejszą potyczką oraz wydobyciu Toxikity spod tego drzewa. Jej najwyraźniej szybciej wracały siły. Oczywiście, walka była w miarę wyrównana. Ale po szybkim czasie straciłam energię. Nie miałam możliwości obrony czy ataku. Na co dzień jestem zdecydowanie silniejsza i bardziej odporna na ataki. Może nie wyglądam na silną, ale jeśli chcę, potrafię pobić kilka rosłych wilków. Przeciwniczka zauważyła mój brak zapału i rzuciła mną o ścianę. Uderzyłam głową o wystające kamienie. Ból szybko rozszedł się po moim ciele. Straciłam całą energię. Byłam wyczerpana. Toxikity podeszła do mnie i coś mówiła. Chyba o tym, że jestem słaba…
Czy ona potrafi powiedzieć coś miłego?
Zgaduję, że nie.
Obroniła mnie na obolałe plecy, tak abym mogła patrzeć prosto w jej białe tęczówki. Łapę trzymała tuż nad moim sercem, które biło dosyć szybko. Nie z powodu strachu, ale zmęczenia. Czyli to już koniec…
Nie tak to sobie wyobrażałam.
Chociaż… Przyszła mi do głowy myśl.
Szalona i samobójcza.
Zawsze coś.
Postanowiłam użyć jednej z moich mocy- Vilgilia nocturna. Polega ona na odszukaniu czegoś, co przeciwnika przeraża lub sprawa ból. Jednak nie chce używać tego zaklęcia przeciw Toxikity ale przekonać się, czy zadany jej ból jest na tyle silny, aby stała się tak zimna. A dzięki temu, iż raczyła trzymać swoją łapę na mojej piersi, zadanie będzie nieco łatwiejsze, ale mimo to nadal niebezpieczne. Śmiertelnie.
Zamknęłam oczy i się skupiłam. Usłyszałam, jak wadera wstrzymuje powietrze, zastanawiając się, co ja robię, a po chwili stała nieruchomo. Chciałam zrobić to delikatnie, jednak brak sił mi nie pomagał. Udało mi znaleźć to, co szukałam.
Myślę, że przez swoją ciekawość spędzę się sama do grobu. Ale od tego jest życie…
Byłam gotowa na wszystko, nawet na to. Ale gdy to zobaczyłam, zaczęłam współczuć Toxikity. To, co jej tam robili, nic nie opisze. Żadne słowo czy obraz. Tylko uczucie i ból. Ogromny ból. Szczerze mówiąc, zastanawiam się, jak ona daje sobie radę na co dzień. Lepiej by było, gdyby zapomniała o przeszłości.
Tak jak ja.
Zacząć żyć na nowo z czystą kartką.
Ale czy by się odnalazła w tym świecie na nowo? Nie umiem powiedzieć.
Nie zaglądałam do innych, ponieważ bądź co bądź, szanuje prywatność innych. Wykorzystuję tylko to, co mi jest potrzebne. Przecież nie będę sprzedawać poszczególnych wspomnień każdego wilka za 100 lupus…
Poczułam, jak zaklęcie słabnie. Czas wracać do siebie… Ból wrócił ze zdwojoną siłą. Miałam już dosyć… Toxikita otrząsnęła się z transu. Oczywiście, zaczęła na mnie wrzeszczeć. Głową mi pękała bez jej krzyków. Pytała się, co jej zrobiłam. Histeria wadery nie miała granic. Przycisnęła łapę do mojego ciała tak mocno, że zaczęła płynąć krew.
Super do kwadratu.
Zaczęły pojawiać się białe plamki przed oczami. Oddech stał się bardzo płytki i nierównomierny. Powieki same zaczęły opadać, a ja byłam taka zmęczona…
Spojrzała na mnie swoim zimnym wzrokiem, chcąc pewnie wywiercić mi dziurę w głowie za jego pomocą, ale ja tylko powiedziałam:
- Chciałam tylko lepiej cię… poznać… i… zro… zu… mie... -
Potem była tylko ciemność.
Toxi? Opuścisz nieco gardę? A i tak przy okazji- tylko ja mogę robić z Antilie sierotę, jasne? >:D