- Liff jestem! A ty? - Uśmiechnąłem się szeroko i lekko zaśmiałem.
- Gry-Gry.. - wilczyca próbowała mi wypowiedzieć swoje imię, ale głupawka do niej wróciła i się śmiała - Gryfyn.. to moje imię.
- Bardzo miło mi poznać - podskoczyłem kilkukrotnie i uśmiechałem się.
- Widzę, że się zgubiłeś - mówiła wadera - pomogę Ci, chodź za mną.
Gryfyn zaczęła iść do przodu, a ja za nią. Razem rozglądaliśmy się po polanie, jednak było widać jedynie trawę. Idąc dalej zbierałem jesienne liście i robiłem małego, liściastego smoczka. Kiedy skończyłem budowania smoka dotarliśmy do lasu, weszliśmy do środka. Zatrzymaliśmy się i rozejrzeliśmy.
- Em.. nie widzę drogi wyjścia
- Może pomogę - odwróciłem się w stronę liściastego smoka.
- To idealny pomysł, wyślij go na górę!
- A-Ale najpierw muszę go nazwać - popatrzyłem na Gryfyn.
- To szybko, tyle już chodzimy i słońce zaraz zajdzie
- Nazwę go.... Smoczysław! - krzyknąłem i kontynuowałem - A więc, Smoczysław znajdź drogę wyjścia!
Smok poleciał do góry i zaczął się rozglądać. Czekaliśmy, a liściaste stworzenie nie wracało. Położyliśmy się i patrzyliśmy do góry. Po dziesięciu minutach smok przyleciał. Natychmiastowo wstaliśmy i ruszyliśmy za nim, a on kierował nas do przodu.
-* Godzinkę później *-
Dotarliśmy do jaskini, ciemnej i mokrej jaskini, która znajdowała się w tym samym lesie. Smok miał prowadzić dalej, ale nagle zawiał straszny wiatr i stworzenie rozpadło się na kawałki. Liście po upadały na ziemię, a ja razem z Gryfyn zostaliśmy w jaskini.
- Bo to super, zgubiliśmy się za pewne na dobre.. - popatrzyła na mnie i się uśmiechnęła.
- Na pewno wrócimy do domu.. - lekko się uśmiechałem.
Leżeliśmy w jaskini myśląc o tym jak znaleźć drogę do domu, jednak byliśmy padnięci i zasnęliśmy.
-* 8 godzin później *-
- Hey? Słyszycie nas? - nagle jakieś głosy zaczęły do nas mówić.
- Wyglądają na nieprzytomnych.. - mówił drugi głos.
Potem nic już nie słyszałem.
-* Jakiś czas później *-
Obudziłem się na legowisku, okazało się, że jestem w swojej jaskini. Wstałem i się rozejrzałem, widziałem białego basiora. Postanowiłem, że podejdę do niego.
- um.. Dobry wieczór! - zawołałem - wie pan jak się tu znalazłem?
- Przywlekł cię patrol, w tym ja..
- W takim razie dziękuję panie... ee..
- Ryouu..
- Tak, tak.. panie Ryouu!
- Ech.. nie ma za co.. a teraz do widzenia - członek patrolu się pożegnał i odszedł w dal. Ja natomiast postanowiłem znaleźć Gryfyn, w sumie.. to moja zbawicielka. Zacząłem szukać, pytałem kilka wilków po drodze po czym jeden z nich mnie pokierował. Będąc już u celu wszedłem do środka. Na szczęście Gryfyn była w środku.
- Hey Gryf! - krzyknąłem na całą jaskinie.
- Cześć Liff, co tu robisz? - spytała z uśmiechem.
- Chciałem ci podziękować za ratunek, gdyby nie ty... Kto wie co by ze mną było.
- Tak, tak, ale jednak patrol nam pomógł.
- Ale.. ale.. ty jesteś moją zbawicielka.. - powiedziałem cicho z lekkim uśmiechem na pysku.
Gryfyn? Co dalej? Jak coś to nie musisz się spieszyć z odpisem xd