- To również Oleandrze - burknęła oburzona. - Co tu robisz?
- Jestem twoim stalkerem - uśmiechnąłem się sztucznie. - Jeśli nie chcesz pomocy, to nie. Następnym razem musisz radzić sobie sama, bo na Harbingera niestety nie możesz liczyć, chyba...
Skłoniłem się przed waderą, jak na grzecznego basiora przystało i ruszyłem w swoją stronę.
***
Koniec wojny stał się początkiem wędrówki watahy. Dnie się ze sobą zlewały, każdy wyglądał tak samo. Na czele stada szedł Nicolay oraz Nathing. W środku szły wadery ze szczeniętami, a dalej basiory. Najbardziej niepokoił mnie stan Kes, która do tej pory była bardzo słaba. Harbinger nie opuszczał jej na krok. Właściwie nie powinienem się tym przejmować, to jego życie. Przynajmniej w końcu dał spokój Crystal.
Warknąłem sam na siebie. Nie powinienem o niej myśleć, a mimo to ciągle siedziała mi w głowie. I na dodatek ta historia z demonami. Już dawno z tego wyrosłem i na stare lata przyszło mi użerać się właśnie z tym zjawiskiem. Ktoś na mnie wpadł. Krótkie przepraszam, zadźwięczało w moich uszach.
- Nic nie szkodzi Crystal - odpowiedziałem.
Wadera ominęła mnie, lekko machając ogonem i dołączyła do Vinyume. Kolejny raz dałem się pochłonąć myślą, ale tym razem przerwał mi krzyk gdzieś z przodu.
Warknąłem sam na siebie. Nie powinienem o niej myśleć, a mimo to ciągle siedziała mi w głowie. I na dodatek ta historia z demonami. Już dawno z tego wyrosłem i na stare lata przyszło mi użerać się właśnie z tym zjawiskiem. Ktoś na mnie wpadł. Krótkie przepraszam, zadźwięczało w moich uszach.
- Nic nie szkodzi Crystal - odpowiedziałem.
Wadera ominęła mnie, lekko machając ogonem i dołączyła do Vinyume. Kolejny raz dałem się pochłonąć myślą, ale tym razem przerwał mi krzyk gdzieś z przodu.
Cry? Co się dzieje?