Sztywne, lecz ciężkie ciałko bujało się na moim ramieniu. Jedno ze skrzydeł było nadłamane, zwisało, luźno ciągnąc się po ziemi. Co chwilę zaczepiało się o leżące na ziemi gałęzie.
- Rainbow Fire (mówił to tak: Reinboł Fajerr) jak mogłaś mi to zrobić - warknąłem.
Przeszedłem jeszcze kilka kilometrów, zanim znalazłem bezpieczne miejsce. Zrzuciłem waderę ze swojego grzbietu i ile sił w łapach, pognałem do sklepu, lub tego, co z niego zostało.
***
Płomień pożerał ciało Rainbow. Pierwszy raz widziałem to zjawisko i jestem pewien, że nie chcę oglądać tego nigdy więcej. Nagle wszystko zniknęło, a wadera była pokryta białym pyłem.
- RF?
Rainbow Fire wstała i strzepnęła ze siebie popiół. Odrodziła się niczym feniks.
- Co się stało HG? Też umarłeś?
- Raczej ty też żyjesz Rainbow. Jak się czujesz?
- Okropnie... Jak to się stało?
Samica rozejrzała się po polanie, dostrzegła pozostałości po płomieniu.
- Ożywiłeś mnie?
- Przyjaźń jest jedną z najcenniejszych rzeczy. Nie mogłem cię stracić.
Skoczyła na mnie, przewracając nas.
- Uwielbiam cię Harbingerze. Ja.. Jak mogę się odwdzięczyć?
- Żyj i następnym razem uważaj na siebie - odpowiedziałem z uśmiechem.
RF? Bez ładu, nie wiedziałam jak to opisać, najważniejsze, że Reinboł żyje.