Cios był tak silny, że odrzucił mnie dwa metry w bok i rozdarł skórę jak kartkę papieru. Ostatnie, co widziałem zanim straciłem przytomność, to Crystal próbującą odgonić
potwora.
Myślałem, że już po mnie, że Yos, który dopiero co odnalazł nową rodzinę musi się z nią pożegnać. W myślach żegnałem się już ze wszystkimi. Tymi, co zniknęli oraz tymi, których
dopiero poznałem.
Nagle zamiast bólu poczułem ukojenie. Byłem pewien, że ból zniknął ponieważ odszedłem z tego okrutnego świata. Byłem jednak w błędzie. Kiedy otworzyłem oczy zauważyłem stojącą
nade mną postać. Na początku widziałem ją jakby przez mgłę, ale chwilę później dostrzegłem te oczy – błękitne, głębokie i odbijające światło gwiazd oczy - to była Crystal. Nadal
była noc, piękna i bezchmurna. Widać było wszystkie gwiazdy bardzo wyraźnie. Lekko się zdziwiłem widząc ją. Myślałem, że dołączyła do mnie w zaświatach.
- Co się.... - Chciałem zapytać co się stało, ale ciemnobrązowa wadera przerwała mi.
- Nic nie mów. Masz odpoczywać. - Powiedziała stanowczo patrząc na mnie ze łzami w oczach.
- Nic mi nie jest. - Zacząłem powoli wstawać, żeby pokazać Cry, że wszystko już ze mną dobrze. Oczywiście tak nie było. W środku byłem cały poobijany, ale chciałem ją uspokoić.
- Jak mówię, że masz odpoczywać, to odpoczywaj. - Położyła łapę na moim ramieniu i delikatnie ułożyła mnie znowu do pozycji leżącej.
- Okej. - Odpowiedziałem, przewracając oczami. Mogłem usłyszeć, jak wadera wzdycha.
- Jak ja żyję? - Byłem bardzo zaintrygowany faktem, że jeszcze mogę chodzić po świecie żywych. Zamach tego stwora zmiótłby parę wilków naraz.
- Nieważne. - Odpowiedziała z jakby niechęcią tłumaczenia tej sytuacji.
- Powiedz. - Napierałem na nią. Bardzo chciałem się dowiedzieć, jak uszedłem z życiem.
- No dobrze, jak tak bardzo ci zależy... - Zaczęła opowiadać wszystko po kolei.
- Chcesz się czegoś napić? - Zmieniła szybko temat. Pewnie dlatego, żebym ją nie pytał o więcej takich rzeczy.
- Chciałbym, ale nie mu... - Nie dała mi nawet dokończyć zdania i podbiegła do jeziora napełniając miskę wodą.
- Lepiej się czujesz? - Spytała, podając mi miskę. Słychać było w jej głosie troskę.
- Tak, dziękuję. - Odpowiedziałem, uśmiechając się do niej. Odwzajemniła uśmiech.
- Mam pytanie ... Czemu to zrobiłeś? - Przysiadła się obok leżącego mnie.
- Ale co? - Nadal byłem trochę otumaniony przez sytuację sprzed chwili.
- Dlaczego mnie uratowałeś? Mogłeś sam zginąć. - Popatrzyła na mnie zagadkowym wzrokiem.
- Eeee hehe ... sam nie wiem. Nogi same ruszyły, nie myślałem o tym, co może się stać ze mną. - Powiedziałem, patrząc Cry prosto w jej głębokie oczy i głupio się uśmiechnąłem.
- Rany, nie rozumiem cię. - Wadera uśmiechnęła się ciepło w moją stronę.
~Kilka godzin później~
Noc powoli się kończyła i gwiazdy zanikały w promieniach wschodzącego słońca. Moje rany zagoiły się na tyle, że postanowiłem spytać się Crystal, czy nie możemy dołączyć do
reszty watahy. Dzień się zaczynał a więc wilki niedługo powinny zacząć zwijać obóz i kontynuować wędrówkę. Mojej wybawicielce zdarzyło się przysnąć nieopodal mnie. Obudziłem ją
szturchając ją łapą po policzku.
- Pobudka, Crystal. Powinniśmy dołączyć do reszty watahy, niedługo powinni już wyruszać. - Wadera otworzyła powoli oczy. Wstając lekko się zaczerwieniła. - Wszystko w porządku?
- Zapytałem. Myślałem, że ma gorączkę, czy coś.
- T-tak, tak. Następnym razem po prostu obudź mnie wołając mnie czy coś. - Przeciągnęła się i dodała. - Dobrze. No to ruszajmy.
Zaczęliśmy iść w stronę wielkiego lasu. Zatrzymaliśmy się tuż przed wejściem.
- Wydaje się ogromny. - Powiedziałem mierząc oczami wielkość lasu od lewej do prawej.
- Nie martw się, masz mnie. Ze mną się nie zgubisz. - Crystal wyprostowała się i powiedziała dumnie. Zgaduję, że czuje się w lesie jak ryba w wodzie. Postanowiłem zaufać nowo poznanej waderze i weszliśmy w głąb lasu.
~Godzinę później~
Szliśmy i szliśmy. Nie było widać końca tego ogromnego lasu. Wszędzie były drzewa, drzewa i drzewa. Wszystkie rodzaje drzew były zgromadzone w jednym lesie. Sosny, świerki, brzozy. Wyliczać mógłbym godzinami. Pomału traciłem orientację, jednak Cry wyglądała tak, jakby cały czas wiedziała, gdzie iść.
- Jesteś pewna, że to dobra droga? - Patrzyłem na waderę z lekką dozą wątpliwości.
- T-tak, oczywiście! Ja nigdy w lesie się jeszcze nie zgubiłam. - Uśmiechnęła się do mnie na znak pewności, że mogę jej zaufać.
- Zająknęła się. - Powiedziałem sam do siebie. Wiedziałem, że zgubiła drogę, ale nie chciałem jej załamywać. Miałem nadzieję, że jakoś znajdziemy drogę.
Niestety jak na mało nieszczęść w jedną noc, zaczął padać deszcz. Crystal nie wyglądała jakby jej to przeszkadzało, wręcz przeciwnie, wyglądała jakby była jeszcze szczęśliwsza. Ja nie lubiłem moknąć, więc postanowiłem, że poszukam jakiejś jaskini albo nory do przeczekania deszczu.
- Możemy przeczekać ten deszcz? Nienawidzę moknąć. - Zwróciłem się do wadery ze skrzywionym uśmiechem.
- No dobrze, poszukajmy jakiegoś schronienia. - Zaraz po tym, jak to powiedziała znaleźliśmy małą norę. Ledwo się zmieściliśmy we dwoje, ale udało się.
- A więc, chciałaś wiedzieć, dlaczego ruszyłem ci na ratunek, prawda? - Odwróciłem się w stronę ciemnobrązowej, szczupłej wadery. Przemoknięte futro nadawało jej blasku.
- Tak. Powiedz mi, dlaczego ryzykowałeś swoje życie, żeby mnie odepchnąć. - Spojrzałem jej prosto w oczy i przybliżyłem się do jej ucha i szeptnąłem.
- Bo jesteś najpiękniejszą waderą jaką kiedykolwiek spotkałem. - Odchyliłem się i uśmiechnąłem do całej zarumienionej już wadery.
Proszę, Cry ;3