- Co się stało? - Taravia spojrzała na mnie. Spojrzałam na nią kamiennym wzrokiem.
- Zamordowałam pewne skupisko - położyłam łapę - tak z... 20 wilków?
- SŁUCHAM?! - Tav się porządnie przeraziła. Parsknęłam.
- Co? Uznałam ich za niebezpieczeństwo - Tav zaprowadziła mnie do aktualnej Alfy. Nie pokazałam jej jakiegokolwiek szacunku. Po prostu jej powiedziałam, że się POSTARAM nikogo nie zabić. Łańcuchy, szły za mną. Nic się nie zmieniło. Wzięłam głęboki wdech i poszłam w stronę sadzawki. Trzeba było zmyć resztki krwi. Wskoczyłam do wody, czyszcząc swoje futro. Po chwili usłyszałam kroki. Odwróciłam się gwałtownie i skoczyłam tam z warkiem.
- KIM JESTEŚ, CO TY TU ROBISZ!?
- EJ WYLUZUJ! - warknęła w moją stronę. Wystawiłyśmy obie kły. Odskoczyłam od niej, szykując się na atak.
- Obyś miała dobry powód, żebym cię nie zabiła, malutka.
- Powiedziała, ta wysoka. Co ty, masz anoreksję?
- Nie prowokuj mnie - warknęłam głośniej. Szaro-biała wadera, patrzyła na mnie, swoimi czerwonymi ślepiami. Skoczyłyśmy na siebie, jednak to ja załapałam ją za kark i rzuciłam o drzewo. Wbiłam pazury w ziemię.
- Nie bij mnie, już wystarczy!
- Oj uważaj, bo uwierzę w twoje płacze - warknęłam i podeszłam do niej. Ta mnie uderzyła w pysk. Nadepnęłam na jej ogon.
- Kim jesteś, smarkulo - warknęłam.
- Loedia! A teraz mnie puść, inaczej Alfa się dowie, że zaatakowałaś jej siostrę!
- Oj uważaj, bo się tym przejmuję.
Loedia? xD