W powietrzu roznosił się niski pomruk grzmotów. Uniosłam łeb lekko ku górze, tak, że teraz krople jesiennego deszczu spływały po moim pysku. Gdybym płakała, pewnie nawet nie byłoby widać łez. Ciepła ciecz, która wydobywała się z rany na moim boku, sprawiała wrażenie rozmytej i niezupełnie wyraźnej, jakby miała się zaraz zmienić w dym i rozpłynąć przy lżejszym podmuchu wiatru. Przymknęłam oczy. Wdychałam świeży zapach rozmokłej ziemi i liści. Burzę odczuwałam całym ciałem. Potem się skuliłam.
- Kesame.
Basior stał w wejściu. Nie widziałam go całego; jedynie niewyraźny kontur majaczył kilka metrów ode mnie. Nie powinnam go rozpoznać, jednak wiedziałam, że to on. C z u ł a m to.
Zamrugałam kilkakrotnie, ale obraz nadal był rozmazany. Świat wydawał się przykryty jakąś przeźroczystą, lekko zabrudzoną płachtą. Potem zdałam sobie sprawę, że słyszę pisk. Przeciągły, jakby zaraz obok pracowała jakaś skomplikowana maszyna.
On wciąż czekał, abym się odezwała.
- Co mam... - wychrypiałam. Głos przedzierający się pośród tego hałasu wydawał się nienaturalnie zmieniony. Czułam suchość ust i drapanie w gardle. - Co mam powiedzieć?
- Żyjesz? - zapytał i podszedł. Zatrzymał się obok mnie i uparcie się wpatrywał. Czułam, że jego wzrok zaraz przebije mi skórę, roztrzaska żebra i potłucze serce jak kruche szkło. Albo kryształ.
Skinęłam łbem, bo nie wiedziałam, czy dam radę powiedzieć coś jeszcze. Harbinger odezwał się do kogoś na zewnątrz i już po chwili w pomieszczeniu było więcej postaci. Kilka par oczu roztrzaskiwało moje żebra.
- WSO - wymamrotałam, zbyt słaba, aby wymówić całą nazwę. Niszczycielskie spojrzenia przeniosły się na moje półprzymknięte powieki. - Czy...
Wzięłam wdech. Płuca były lekko zapadnięte, ale nie na tyle, abym nie mogła oddychać. Dopiero teraz zauważyłam, że z mojego ciała wychodzi cała masa rurek. Niektóre odprowadzały krew, inne dostarczały leki, jeszcze inne służyły do czegoś innego, zapewne równie ważnego.
- Wszystko ok.
Uśmiechnęłam się. Słyszałam bicie serca basiora i cieszyłam się, że to właśnie przy nim się obudziłam.
Wzięłam kolejny wdech, aby zadać więcej pytań.
- Nie przemęczaj się. Porozmawiamy później - usłyszałam. Pisk zagłuszył to zdanie na tyle, że nie byłam w stanie rozpoznać głosu. Basior? Harbinger? A może jakaś wadera?
Wyraziłam milczącą zgodę. Poczułam ukłucie w okolicach żył na łapach. Wskazówka prowizorycznego zegara tykała rytmicznie. Dziwne, że to słyszałam.
Powieki robiły się coraz cięższe, jakby ktoś naciskał na nie, chcąc zamknąć mi oczy. Powietrze gęstniało w moich płucach, świat powoli pogrążał się w mroku. Nie opierałam się, kiedy fala senności zalała mnie i poniosła gdzieś w dal. Ostatnim, co pomyślałam, było to, że nie poznaję tej sali.
Obudziłam się jakiś czas później; nie wiedziałam, ile mogło minąć. Pisk ustał, lecz wzroku nie mogłam przetestować. Ciemność dosłownie zalała pokój. Zapach deszczu i mchu mieszał się ze sobą. Czułam lekki podmuch wiatru, lecz mógł być jedynie moim wyobrażeniem. Teraz byłam sama.
Harbinger? Przyjdziesz?