8 czerwca 2018

Od Reyny

Wędrujące wilki powoli traciły siły. Niektórzy nadal szli przed siebie bez ociągania, inni włóczyli się kilkanaście metrów za nimi. Widziałam płaczące wadery, rozzłoszczonych basiorów i zdezorientowane szczeniaki. Mogłam się tego spodziewać. Wszystko kiedyś się skończy, tak samo czas wojny. Każdy wyczekiwał tego momentu, a teraz? Teraz wszyscy mogą tylko patrzeć na to, co dzieje się z naszymi terenami, chociaż za pewien czas może wszyscy zapomną. Dodatkowo ten brak mocy… nie sądziłam, że życie może być takie trudne. Chyba dopiero teraz zaczęłam szanować to, co do mnie należy. Może bardziej… należało. Miałam wrażenie, że trafiłam na najgorszy moment. Lament, ból i cierpienie.

Starałam się, jak mogłam, a i tak nic z tego. Tak, wiem, wiem. Losy całego świata nie są tylko w moich rękach. Hej, popatrzcie na mnie! Nigdy niedręczona Reyna, która ma tylko jedną traumę, o której zapomniała użala się nad sobą, gdy wilki z gorszą historią brną przed siebie. Kiedy byłam jeszcze wstrętną, małą istotką i potrafiłam opowiedzieć coś zupełnie sprzecznego z prawdą, babcia ciągle mówiła mi o tym, że znajdzie się jakaś osoba chcąca mnie pogrążyć, ale wtedy nie zauważałam, że sama byłam osobą prowokującą. Na myśl o mojej rodzinie zwolniłam i zaczął się ból głowy. Czułam, jakby miała zaraz eksplodować, ale po prostu szłam przed siebie. Nie mogłam oderwać od siebie tych myśli. Krótko po tym do mojej „ukochanej” paczki dołączył ból brzucha. Kłucie w prawym boku dobrze dawało o sobie znać.

Rozpoznałam kilka wilków, które kojarzyłam z widzenia.
Błąd.
Po chwili przewróciłam się, zahaczając łapą o kamień.
- Głupia, musiałaś, prawda? – pomyślałam, po czym spojrzałam w górę. -
Wydałam z siebie kilka mało eleganckich słów pod nosem i stanęłam twarzą w twarz z wilkiem.
- Ja… wiesz, przepraszam… - wydukałam, widząc wilka nade mną, po czym się otrząsnęłam. -
Pomyślałam, że za długo jestem w watasze, żeby nikogo nie poznać.
Niech to będzie jedyny raz, kiedy to robię.
- Cześć, jestem Reyna. A ty – powiedziałam, udając kogoś, kim nigdy nie chciałam być, lecz nawet nie dokończyłam zdania, a ten… perfidny ktoś od razu wtrącił swoje trzy grosze.

Ktosiu? Zastanawiałam się, do kogo napisać, ale nie chcę nikomu narzucać czegoś, czego nie chce robić, więc o to jest. Przy okazji zauważyłam, że moje opowiadania zawsze mają około trzystu słów minimum, pięknie. Może zrobiłabym dłuższe opowiadanie, gdyby nie ból brzucha, który zainspirował mnie do przelania tego w moją postać. Zaraz wyjdzie na to, że ta część będzie dłuższa od opowiadania. Pomysły zawsze wpadają mi do głowy, gdy nie mam na to czasu. Ech, no nic.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template