Była noc, patrzyłam na piękne rozgwieżdżone niebo. Nic nie mogło jednak bardziej mnie zachwycić, od słońca i drzew. U nas była tylko srebrzysta, krótka trawa, a jak jej nie było to zwykła ziemia. Ciekawiło mnie to jak, dzień zamienia się w noc i na odwrót. Odkąd dostałam się do tego świata, bardzo polubiłam też wspinać się na duże rośliny, a z nich patrzeć na zachód słońca i wschód księżyca. Wilki z tego świata uważałyby to za dziwactwo, ale cóż ja mogę poradzić? Nikt nie może wiedzieć o tym, że pochodzę z Nyoty... Nikt nie może wiedzieć, że ten świat istnieję, dobrze, że nie ma ksiąg o tym. Z rozmyśleń wyrwał mnie krzyk. Gdy go usłyszałam, od razu przypomnieli mi się koledzy. Nie miałam zamiaru teraz dać komuś, zabić kogoś. Wystarczy, że raz dałam ciała. Pobiegłam w stronę istoty, która wydawała ten odgłos. Biegłam ile sił w nogach. Gdy udało mi się dobiec, zobaczyłam, jak jakiś wilk wisi w powietrzu, a przed nim jakiś basior. Krzyknęłam przerażona:
- Przestań!
Basior odwrócił się i rzucił wilkiem. Ofiara z trudem się przeczołgała pod drzewo. Nie bojąc się, podbiegłam bliżej i wtedy wilk się skulił. Zdziwiona patrzyłam na to, zauważyłam też napis. Za nim jednak zdążyłam go przeczytać, zniknął. Wilk nagle krzyknął:
- Z-ZOSTAW MNIE JUŻ!
Zaczęłam myśleć, że to do mnie, ale chyba mówił do siebie. Stałam jak wryta. W końcu spojrzał na mnie, a potem na swoją ofiarę. Gdy zobaczył, co zrobił, odwrócił się i powiedział:
- Uciekaj stąd, bo i ty tak skończysz. Nie panuję nad tym. Nie znasz mnie. Zaraz coś Ci się stanie.- z jego oczu popłynęły łzy. Upadł na ziemię. Zanim zdążyłam coś powiedzieć, zapytał:
- Po co właściwie się urodziłem?-dopiero po tych słowach zobaczyłam, jak tragicznie wyglądał.
Podeszłam bliżej i powiedziałam:
- Każdy po coś się urodził.
- Ale po co ja?
- Nie wiem, tego nikt nie wie. Najprawdopodobniej dowiesz się kiedyś...
- A jak już wiem?
- To nie jest zbyt możliwe...
Basior nic więcej nie powiedział. Mój ogon zaczął nerwowo się poruszać. Uśmiechnęłam się lekko i zapytałam:
- Jak masz na imię? Bo ja Milele Roho.
- Xyrian...- jego głos był tak samo załamany, jak wcześniej.
- Nie przejmuj się...
- Jak mam się nie przejmować? Prawie go zabiłem...
- Prawie.
Basior chciała coś powiedzieć, ale za nim to zrobił, podeszłam do ofiary. Znów spojrzałam na Xyriana i powiedziałam:
- Trzeba go do medyka zanieść...
Próbowałam podnieść wilka, ale był zbyt ciężki. Westchnęłam i powiedziałam:
- Mógłbyś mi pomóc?
Xyrian?