Chciałam ruszyć Harbiego. Nie wiedziałam co mu dolega, więc jeżeli będzie chciał powiedzieć, przyjdzie sam.
Ja nie będę latała z jakimiś popiołami.
Niech ruszy tyłek i weźmie się w garść, a nie, chłopak mi się tu będzie dołował. Przyjdzie, nie przyjdzie, jego sprawa.
Usiadłam sobie wygodnie na piachu i milczałam.
Harbinger najwyraźniej urządził sobie drzemkę na dnie jeziora. Super.
Nudziło mi się powoli , więc zaczęłam tworzyć łapą rysuneczki na piachu.
Najpierw powstał owal, to miał być łeb, później oczy, uszy, nos i pysk.
Przyglądałam się chwilę mojemu dziełu. Przedstawiało oczywiście wilczy łeb, lecz z jakiegoś powodu zaczęło coraz bardziej przyciągać mą uwagę.
- O kurde. Nie, nie, nie. Ogarnij się Coco-puknęłam się w łeb. Owy rysunek przypominał mi coś. Raczej kogoś. Po głowie ciągle chodziło mi pytanie, " Co się dzieje z Harbim?"
~*~
Ryczał przeraźliwie latając za lasem. Chwileczkę później stworzenie zniknęło mi z pola widzenia. Nie wiem co miało oznaczać to wszystko.
~*~
- Harbinger, wyłaź już z tamtąd- kazałam basiorowi, lecz nie usłuszałam odpowiedzi.
- Harbingerze- podniosłam donośnie głos
- Wszystko w porządku? - zaczęłam się bać - HARBI!- rzuciłam się do jeziora i zaczęłam nerwowo rozglądać.
- O kurde- zauważyłam wilcze ciało, leżące na piachu.
Podpłynęłam do niego, i chciałam go wyciągnąć, lecz jeden z kamieni skutecznie blokował mi manewr.
Po kilku prubach, chwyciłam basiora za kark i podpłynęłam z nim do brzegu.
Wyrzuciłam go na piach, tuż obok moich rysuneczków.
HG?