Odeszłam nie oglądając się za siebie.
Potruchtałam w głąb lasu, byłam zła na siebie, że inni mają powody do wyśmiewania się ze mnie. Przełknęłam głośno ślinę.
- Już nikt nie będzie miał powodów żeby cię wyśmiać - postanowiłam, że się częściowo zmienię. Zacznijmy od chodzenia. Zadarłam łeb, aby nie patrzeć pod nogi. Co chwilę raniłam się w łapy odrobinami szkła, czy zwykłymi ostrymi kamieniami, ale mimo bólu dalej szłam z zadartym łbem.
Co chwila syczałam, ale nie przestawałam iść dalej. Chciałam już stanąć i dać sibie spokój, ale jeżeli dobrze zrozumiałam, Harbingerowi wydaje się że jestem miękka.
Wtedy usłyszałam trzask. Nastawiłam uszu i podbiegłam truchtem do najbliższego drzewa. Wypatrywałam źródła dźwięku, aż w końcu ujrzałam za krzewem wilczą łapę, więc szybko wbiłam pazury w korę, tym samym wspinając się na górę. Siedziałam na gałęzi i obserwowałam przybysza.
Oczywiście Harbinger. Nagle przestałam czuć rządzę zaimponowania umiejętnościami śledczymi.
Warknęłam cicho i otworzyłam szeroko ślepia. Położyłam po sobie uszy. Czułam jak się we mnie gotuje
- Coco? Czemu wzięłaś to na poważnie? - basior odchrząknął. Stał tuż pode mną, nieświadomy niczego.
Machnęłam ogonem i odbiłam się od gałęzi. Wylądowałam na plecach samca, przygniatając jego łopatki do ziemi. Spojrzałam na nigo wrogo i odsłoniłam zęby. Na dodatek krew z mych łap spływała po jego ciele. Nie chciałam zrobić mu nic, bo wiem że i tak bym nie potrafiła, więc jedynie warknęłam i wielkim susem zeskoczyłam z wilka.
Potruchtałam w głąb lasu, byłam zła na siebie, że inni mają powody do wyśmiewania się ze mnie. Przełknęłam głośno ślinę.
- Już nikt nie będzie miał powodów żeby cię wyśmiać - postanowiłam, że się częściowo zmienię. Zacznijmy od chodzenia. Zadarłam łeb, aby nie patrzeć pod nogi. Co chwilę raniłam się w łapy odrobinami szkła, czy zwykłymi ostrymi kamieniami, ale mimo bólu dalej szłam z zadartym łbem.
Co chwila syczałam, ale nie przestawałam iść dalej. Chciałam już stanąć i dać sibie spokój, ale jeżeli dobrze zrozumiałam, Harbingerowi wydaje się że jestem miękka.
Wtedy usłyszałam trzask. Nastawiłam uszu i podbiegłam truchtem do najbliższego drzewa. Wypatrywałam źródła dźwięku, aż w końcu ujrzałam za krzewem wilczą łapę, więc szybko wbiłam pazury w korę, tym samym wspinając się na górę. Siedziałam na gałęzi i obserwowałam przybysza.
Oczywiście Harbinger. Nagle przestałam czuć rządzę zaimponowania umiejętnościami śledczymi.
Warknęłam cicho i otworzyłam szeroko ślepia. Położyłam po sobie uszy. Czułam jak się we mnie gotuje
- Coco? Czemu wzięłaś to na poważnie? - basior odchrząknął. Stał tuż pode mną, nieświadomy niczego.
Machnęłam ogonem i odbiłam się od gałęzi. Wylądowałam na plecach samca, przygniatając jego łopatki do ziemi. Spojrzałam na nigo wrogo i odsłoniłam zęby. Na dodatek krew z mych łap spływała po jego ciele. Nie chciałam zrobić mu nic, bo wiem że i tak bym nie potrafiła, więc jedynie warknęłam i wielkim susem zeskoczyłam z wilka.
HG?