Zaczęłam się rozglądać. Wreszcie po drugiej stronie drzewa ujrzałam złote cielsko. Hermes jeszcze smacznie spał. Cóż... postanowiłam się ogarnąć.
Podeszłam do rzeki i zanurzyłam w niej łeb. Łapami masowałam sierść, by ta nie była posklejana. Po umyciu się, znów podeszłam do basiora. Dalej śpi.
Nie będę go budzić przecież. Odeszłam i usiadłam na trawie. Wpatrywałam się przez chwilę w ziemię, po czym wstałam i znów weszłam do wody.
Obejrzałam się ostatni raz, czy Hermes z pewnością śpi, po czym zniknęłam w tafli. Otworzyłam oczy i szybko chwyciłam zębami coś śliskiego. Wynurzyłam się i odłożyłam " to" na ziemię. Przyglądałam się temu chwilę, i poszłam po kolejne. Złowiłam 10 okazałych ryb.
Wzięłam jedną z większych w pysk i podeszłam do Hermesa. Rzuciłam ją przed jago łbem. Basior szybko wstał i otworzył szeroko oczy.
- Dzień dobry śpiochu - odwróciłam się.
W odpowiedzi wilk mruknął i podszedł do ryby.
- Co to jest?
- Ryba, nie widzisz?- warknęłam
- A tego to koty nie jedzą?
- Jak nie chcesz to nie jedz - chwyciłam w paszczę jedną z mniejszych ryb i spałaszowałam ją ze smakiem.
Hermes przekonał się, i również ugryzł kawałek.
Hermes? Mogło wyjść lepiej