Z powodu nagłego wybudzenia Kes,
musieliśmy się zatrzymać. Wataha była szczęśliwa, ale ja od
początku wiedziałem, że to nie jest dobry pomysł. Z dnia na
dzień, czułem coraz większy niepokój. Reagowałem na najmniejszy
dźwięk, ruch, szelest. Byłem kłębkiem nerwów, a postój jeszcze
bardziej mnie dekoncentrował. Dwukrotnie zaatakowałem niewinnego
członka stada, tylko dlatego, że zbyt głośno, jak mi się wtedy
wydawało, czaił się za mną. Pokręciłem głową, odpędzając od
siebie złe myśli. Nieśpiesznie zacząłem wracać na polanę, na
której teraz stacjonujemy, specjalnie wybrałem okrężną drogę,
aby sprawdzić, co u Alfy.
***
Wadera leżała
na lewym boku. Przez kilka długich sekund zastanawiałem się, czy
wejść do namiotu, ale wtedy, jakby wiedziała, że tam stoję,
obróciła łeb w moją stronę.
- Chodź.
Mimo szeptu,
którego użyła, jej słowo odbijało się głośnym echem w mojej
głowie. Wykonałem kilka niezgrabnych kroków i przysiadłem przy
jej posłaniu. Woda skapywała z mojej sierści na jej nos. Nie
wiedziałem co robić, więc położyłem głowę obok jej łap i
zamknąłem oczy.
- Nie śpij.
Nie zamykaj oczu Harbingerze – poprosiła. - Dziś chcę widzieć
światło, nawet jeśli ma być marne, prawie niewidoczne,
pochodzące z blasku twoich ślepi.
Lekko zaskoczony
uchyliłem powieki i zacząłem się w nią wpatrywać. Uczucie
bezradności ogarnęło moje ciało. Położyłem uszy po sobie, a
moje oczy się zaszkliły. Czułem, jak drży z zimna. Zacząłem
wzrokiem szukać czegoś, czym mógłbym ją przykryć, lecz nic
takiego nie zauważyłem. Nerwowo westchnąłem. Co oni tutaj robią,
skoro nawet nie potrafią o nią zadbać?
- Kesame? Nie
ma tutaj jakiegoś koca? Musisz mi odpowiedzieć na to pytanie.- Nie.
- Jesteś całkiem zachrypnięta, powinnaś się napić – mruknąłem.
- Gdzie idziesz? - zapytała.
- Daj mi pięć minut.
Chwyciłem
pierwsze, lepsze naczynie i pobiegłem w stronę rzeki, aby je
napełnić. Kolejny raz wróciłem zlany wodą. Pada mocniej niż
przez ostatnie trzy dni. Podsunąłem jej pod pysk miskę, z której
łapczywie zaczęła pić. Krople wody kolejny raz pomoczyły jej
futro.
- Pada?- A nie słyszysz? Leje bez przerwy od kilku dni.
- Słyszę wiele rzeczy, ale nie deszcz. Zimno mi Harbi.
- Nie ma tutaj nic ciepłego, a jeśli cię dotknę, będzie jeszcze gorzej. Poza tym jesteś cała poobijana, nie chcę twojej krzywdy.
- Od dna można się jedynie odbić – fuknęła.
Zdecydowanie
miała rację. Kesame nadal leżała bez ruchu, więc nie lada
wyzwaniem było położenie się obok niej. Najdelikatniej, jak
mogłem, przeciągnąłem ją na drugą stronę posłania, starając
się przy tym, aby nie odłączyć jej od kabli. Następnie położyłem
się przy niej, tak, że swobodnie mogłem patrzeć w jej martwe
oczy. Wadera na początku dyskretnie usiłowała się do mnie
przybliżyć, lecz dała sobie z tym spokój i po prostu się do
mnie przykleiła. Ułożyła głowę w zagłębieniu mojej szyi, a
łapy zatopiła w gęstej sierści. To ona była tej nocy źródłem
ciepła, nie ja. Zasnąłem, dopiero gdy jej oddech się uspokoił.
***
Wyszedłem z
namiotu jeszcze przed wschodem słońca. Wilki nadal spały, więc
nie zawracałem sobie nimi głowy, a sam z radością stwierdziłem,
że deszcz dał nam spokój. Lekkim krokiem przemierzałem gęste,
brzozowe lasy w poszukiwaniu małego jeziorka, na które natknąłem
się jakiś czas temu. Z pewnością spodoba się rybce, o ile je
znajdę. W końcu natrafiłem na bagna, a zaraz po nich ukazał mi
się mały zbiornik, pełen krystalicznej wody. Idealnie.
Była godzina
dziewiąta, kiedy powróciłem na polanę i odnalazłem Coral. Wadera
z grymasem na pysku jadła zająca. Z chęcią zgodziła się ze mną
pójść, byle by nie musiała więcej patrzeć na to zwierzę.
- Bo widzisz
Harbingerze, może i ryby mają łuski, ale one przynajmniej nie
drażnią gardła – tłumaczyła. - Nadal nie wiem, jak można
jeść tak paskudnie owłosione zwierzęta.- Mamy do nich większy dostęp niż do ryb Coco, z resztą połowa wilków nie mogłaby sobie ich łowić. Tak jest i już.
- To głupie.
- Nie bardziej niż ty - parsknąłem.
- Kolejny raz zaczynasz?!
- Nigdy w życiu - zaśmiałem się. - Może trochę...
Zacząłem biec, nie odwracając się za siebie, a mimo to czułem oddech wadery na swoim grzbiecie. Dziś była w wyjątkowo dobrej formie. Nagle przestałem słyszeć jej dyszenie, zostałem sam. Truchtem wybiegłem z powrotem na polanę i rozejrzałem się. Ku mojemu zdziwieniu przed namiotem siedziała lekko przygarbiona Kesame. Była nieobecna, wokół niej krzątało się pełno wilków, ale ona patrzyła na to, co ją otacza. Nasze spojrzenia na krótki moment się spotkały, ale wtedy coś na mnie skoczyło. Nie zdążyłem zareagować. Zostałem zepchnięty w głąb lasu.
- Masz za swoje! - krzyknęła wadera. - Teraz całuj moje łapy i przepraszaj, za to, że nie wierzyłeś w moje umiejętności. Jestem idealnym szpiegiem.
W mojej głowie nadal szumiało, ale mimowolnie się uśmiechnąłem i przyciągnąłem łapę Coral do siebie. Złożyłem na niej mały pocałunek.
- Wypchaj się.
Coco dumnie uniosła łeb, ale zaraz po tym powróciła do swojej tradycyjnej postawy koślawej rybki.
- To, co chciałeś mi pokazać?
- Nie wiem, czy zasłużyłaś.
- Jak nie, jak tak - spiorunowała mnie wzrokiem.
Woda zmywała wszystkie troski z mojego ciała. Dopiero teraz słyszałem, jak bardzo burczy mi w brzuchu, ale właściwie byłem już do tego przyzwyczajony. Coral zachowywała się jak młoda kaczka, nie licząc tego, że co chwilę zabijała jakąś rybę.
- Możesz już się uspokoić? - poprosiłem.
Wadera powoli pokręciła głową. Westchnąłem i przymknąłem oczy. To była ciężka noc.
- HG? Na śmierć zapomniałam. Muszę iść, obiecałam Hermesowi, że sprawdzę stan jego głowy.
Hermesowi? W sumie nic nas nie łączy, więc nie mam prawa jej zabraniać.
- Idź.
Coco, wyskoczyła z wody, a ja pozostałem sam, ze swoimi myślami.
- Masz za swoje! - krzyknęła wadera. - Teraz całuj moje łapy i przepraszaj, za to, że nie wierzyłeś w moje umiejętności. Jestem idealnym szpiegiem.
W mojej głowie nadal szumiało, ale mimowolnie się uśmiechnąłem i przyciągnąłem łapę Coral do siebie. Złożyłem na niej mały pocałunek.
- Wypchaj się.
Coco dumnie uniosła łeb, ale zaraz po tym powróciła do swojej tradycyjnej postawy koślawej rybki.
- To, co chciałeś mi pokazać?
- Nie wiem, czy zasłużyłaś.
- Jak nie, jak tak - spiorunowała mnie wzrokiem.
Woda zmywała wszystkie troski z mojego ciała. Dopiero teraz słyszałem, jak bardzo burczy mi w brzuchu, ale właściwie byłem już do tego przyzwyczajony. Coral zachowywała się jak młoda kaczka, nie licząc tego, że co chwilę zabijała jakąś rybę.
- Możesz już się uspokoić? - poprosiłem.
Wadera powoli pokręciła głową. Westchnąłem i przymknąłem oczy. To była ciężka noc.
- HG? Na śmierć zapomniałam. Muszę iść, obiecałam Hermesowi, że sprawdzę stan jego głowy.
Hermesowi? W sumie nic nas nie łączy, więc nie mam prawa jej zabraniać.
- Idź.
Coco, wyskoczyła z wody, a ja pozostałem sam, ze swoimi myślami.
***
- Nie garb się, nie uśmiechaj się, nie burcz się, nie zadzieraj głowy, nie odzywaj się niepytana - wydawałem kolejne polecenia swojej siostrze w drodze do namiotu Alfy. Skoro Kes odzyskała przytomność, wypada przedstawić jej nową członkinię. Zatrzymaliśmy się przed wejściem. Kaoma nerwowo na mnie spojrzała.
- A co, jeśli mnie nie polubi.
- Musi. Wchodź.
Przepuściłem ją przed siebie. W środku panował nieprzyjemny półmrok. Minęło kilka sekund, nim udało mi się dostrzec Alfę. Wadera siedziała, mocno podpierając się na przednich łapach.
- Kesame? Chciałbym przedstawić ci swoją siostrę. To jest Kaoma. - wskazałem na niebieskawą wilczycę, która w tym samym czasie zrobiła niezgrabny ukłon.
- A co, jeśli mnie nie polubi.
- Musi. Wchodź.
Przepuściłem ją przed siebie. W środku panował nieprzyjemny półmrok. Minęło kilka sekund, nim udało mi się dostrzec Alfę. Wadera siedziała, mocno podpierając się na przednich łapach.
- Kesame? Chciałbym przedstawić ci swoją siostrę. To jest Kaoma. - wskazałem na niebieskawą wilczycę, która w tym samym czasie zrobiła niezgrabny ukłon.
Kes? Nadal nie jest tak, jak powinno być.