Yostradus zostawił mnie samą. Trochę było mi smutno, fajnie by było mieć towarzystwo...
Jednak od razu pożałowałam tych słów. Poczułam coś ciepłego za mną, od razu wiedziałam, co to jest. Powoli się odwróciłam, było to coś, o czym myślałam. Smok. Wstałam szybko, strasznie się bałam. Wielki gad wyczuł to i zamachnął się na mnie z pazurami. Wiedząc, że nie zdążę uciec, zasłoniłam łapami oczy i czekałam na najgorsze. Jednak nie nastąpiło to. Coś, a raczej ktoś, odepchnął mnie. Odsłoniłam oczy, był to Yostradus. Widząc, jak upada, krzyknęłam i rzuciłam się na potwora. Próbował mnie zrzucić, jednak ja nie dawałam mu tego zrobić. Wspięłam mu się na grzbiet i podeszłam z trudem do szyi. Dzięki mojej wiedzy, na temat natury, znałam słaby punkt smoka. Zawiesiłam mu się na szyi i wbiłam kły w miejsce nad piersią. Stwór ryknął i mnie zrzucił z siebie. Zapewne poczuł wielki, ale to bardzo wielki ból, bo odleciał. Zaczęłam dyszeć, a moje nogi zatrzęsły się. Czemu ja to zrobiłam? Nigdy bym tak nie zrobiła, ale basior... No właśnie! Basior! Podbiegłam do ciała wilka, strasznie krwawił. Przerażona zaczęłam szukać roślin, które mogą mu pomóc. Jednak nie mogłam takiej znaleźć. W moich oczach pojawiły się łzy. Nie chciałam, by Yostradus umarł przeze mnie. Nagle do głowy przyszła mi myśl. Wzięłam wodę z jeziora, zgarnęłam łapą łzę. Z liści zrobiłam coś na wzór miski i nalałam tam mój eliksiry. Zmieszałam i włożyłam łapę, woda zaczęłam się mienić kolorami tęczy. Wyjęłam łapy i polałam basiora. Rany powoli się zasklepiały. Basior otworzył lekko oczy, spojrzał na mnie i zapytał:
-Co się...
-Nic nie mów. Masz odpoczywać.
-Nic mi nie jest.
Miał już wstać, ale go zatrzymałam i powiedziałam:
-Jak mówię, że masz odpoczywać, to odpoczywaj.
-Okej...
Westchnęłam, a Yostradus zadał kolejne pytanie:
-Jak ja żyję?
-Nie ważne...
-Powiedz.
-Jak Ci zależy...
Opowiedziałam mu wszystko, a gdy skończyłam, szybko zmieniłam temat:
-Chcesz się czegoś napić?
-Chciałbym, ale nie mu...
Nie dając mu dokończyć, podbiegłam do jeziora i nalałam do miski wody. Przyniosłam basiorowi i zapytałam:
-Lepiej się czujesz?
-Tak.
-Mam pytanie...
-Jakie?
-Czemu to zrobiłeś?
-Ale co?
-Uratowałeś mnie. Mogłeś sam zginąć...
Spojrzałam basiorowi prosto w oczy.
-Co się...
-Nic nie mów. Masz odpoczywać.
-Nic mi nie jest.
Miał już wstać, ale go zatrzymałam i powiedziałam:
-Jak mówię, że masz odpoczywać, to odpoczywaj.
-Okej...
Westchnęłam, a Yostradus zadał kolejne pytanie:
-Jak ja żyję?
-Nie ważne...
-Powiedz.
-Jak Ci zależy...
Opowiedziałam mu wszystko, a gdy skończyłam, szybko zmieniłam temat:
-Chcesz się czegoś napić?
-Chciałbym, ale nie mu...
Nie dając mu dokończyć, podbiegłam do jeziora i nalałam do miski wody. Przyniosłam basiorowi i zapytałam:
-Lepiej się czujesz?
-Tak.
-Mam pytanie...
-Jakie?
-Czemu to zrobiłeś?
-Ale co?
-Uratowałeś mnie. Mogłeś sam zginąć...
Spojrzałam basiorowi prosto w oczy.
Yostradus? Wiem, mogło być lepsze i dłuższe.