- Yhm. - mruknęła niezadowolona z decyzji brata. - To też już wiesz?
- Oczywiście. - odpowiedziałem. - Cóż... Jesteś już pełnoletnia. Chodź. - dodałem. Niechętne wstała, jakby się czegoś obawiała. Zaciągnąłem ją nad pewne jezioro, nie ważne jakie, ponieważ to nie jest istotne...
- Patrz. - wskazałem łapą na małego błękitno - białego motylka.
- Moooottttyyyylllleeeeekkkkk!!!! - szepnęła zadowolona.
- Słuchaj. - rzekłem poważnie. Wadera odwróciła na mnie gwałtownie wzrok. - Chcę byśmy byli przyjaciółmi. - dokończyłem nieśmiało. Nigdy się tam nie zachowywałem. Trudno.
- Jasne.
Wadera spojrzała mi głęboko w oczy. Przytuliłem ją od teraz przyjacielskim uściskiem. Z niewiadomego przypadku przechodził tamtędy Aron - bodajże najstarszy brat Anabel.
- O ty! Co ja ci kazałem?! Do jasnej pogody?! - przerywał w wypowiedzi wyraźnie wściekły i oburzony moją obecnością. Jednak ja zerwałem się szybko i zacząłem się ścigać z Anabel.
- Słuchaj.- szepnąłem gdy spotkaliśmy się przy starym dębie. Mogłem spokojnie jej objaśnić plan, ponieważ Aron jeszcze był daleko i nie zanosiło się na to, by prędko nas dogonił. - Pobiegniemy jeszcze paręset metrów by porządnie się zmęczył. Rozdzielimy się. Skoczysz w krzaki gdy ci powiem Dite. Ok? - wyjaśniłem. Wadera przytaknęła.
- Biegnie! - krzyknęła po chwili. Zaczęliśmy uciekać. Według planu - uciekaliśmy jeszcze około 600 metrów po czym dałem jej znak do rozdzielenia się. Basior obnażył kły i stwierdził że musi zająć się najpierw mną a później swoją siostrą. W ułamku sekundy zawróciłem i z całej siły przygniotłem Arona do kamiennej ściany i w tym samym czasie wyjąłem sztylet i przyłożyłem mu go do gardła.
- Zostaw mnie mały szczylu. - warknął ostrzegawczo. Zmarszczyłem brwi.
- Odszczekaj to. - rozkazałem. Ten się z kolei zaśmiał. Wtem przybiegła Anabel, która stanęła zszokowana.
Anabel? Aron?
Liczę na jakąś porządną akcję.