Uniosłem się szybko w powietrze. Miałem nadzieję, że zdążę zanim ptak przekroczy mój limit wysokości. Całe szczęście byłem szybszy i rzuciłem się na orła przygważdżając go do ziemi. Z miejsca wbitych moich pazurów na jego ciele, zaczęła lecieć krew. Odebrałem mu Shadę ze szponów. Odrobinkę kręciło jej się w głowie, więc odczekałem chwilę, aż przestanie się chwiać i znowu na mnie spojrzy.
- Tak więc? Jak spodobałem Ci się w akcji? – ustawiłem się dumnie.
- Całkiem nieźle. – uśmiechnęła się. – Ale po czymś takim jestem jeszcze głodna wrażeń! Zabierz mnie w jakieś ciekawe miejsce! – wskoczyła mi na grzbiet.
- Cóż…
- Na pewno jakieś znasz. – zawiesiła mi się na uchu.
Przechyliłem głowę w bok tak, żeby nie wisiała tylko oparła się o moją szyję.
- Fajową masz maskę! – przeniosła się na czubek mojej głowy. – Mogę ponosić?
- Rety, masz naprawdę ognisty temperament. – uniosłem brew w górę.
Waderka zasłoniła łapkami moje oczy. I zdjęła moją maskę pyszczkiem po czym ze mnie zeszła.
- I jak wyglądam? – uśmiechnęła się.
Wyglądała zabawnie, a zarazem uroczo. Maska była na nią trochę za duża, więc śmiesznie opadała jej na oczy. Jednak odwzajemniłem uśmiech.
- Niczym dama wieczoru. Jeszcze tylko piórko na głowę i będzie komplet.
Wyplątałem z ogona zaczepione różowe pióro i włożyłem je jej za ucho. Pióro również uginało się opadając jej na pyszczek, przez co była zmuszona co chwilę na nie dmuchać. Ponownie wskoczyła mi na grzbiet.
- Prowadź więc w nieznane!
Prychnąłem pod nosem i ruszyliśmy przed siebie. Przechadzaliśmy się po różnych terenach podziwiając istotę piękna całego świata.
- Shada, i jak Ci się podoba?
Odpowiedziała mi jednak cisza. Obejrzałem się na grzbiet i zobaczyłem uśpioną. Zaśmiałem się cicho i zaniosłem ją do jej rodziny. No właśnie… rodzina… Oddając małą waderę Madness, usłyszałem ciche i śpiące pytanie:
- Czy mogę mówić do Ciebie wujku?
***
~ Trzy, dwa, jeden… - policzyłem w myślach.
- Raaawwrrr!Shada rzuciła się na mnie, oczekując zaskoczenia. Ja jedynie siedziałem w bezruchu.
- Rety, nie umiesz się bawić! – szturchnęła mnie.
- Jesteś strasznie przewidywalna. Gdybyś nie robiła tego tak często, może bym się wystraszył. Przy okazji, strasznie głośno chodzisz.
- Dobra, dobra.
Zlustrowała mnie zirytowanym spojrzeniem. Niby jest już dorosła ale wciąż to ta sama Shada…
Shada? Wybacz za długą przerwę...