- Alex ty dziś idziesz polować. Ja muszę znaleźć jakąś większą i bardziej przydatną jaskinię. - powiedziałem.
- A ja? - spytała Anabel.
Dalej byłem na nią zły po tym co stało się wcześniej.
- Co ty? - pół spytałem, pół warknąłem.
- Co mogę robić? - odpowiedziała pytaniem na pytanie.
- Siedzieć w jaskini. Masz karę do jutra.
- Echem...
Potem wszyscy się rozeszliśmy. Gdy rodzeństwo zniknęło mi z oczu zacząłem moje poszukiwania. W tym celu udałem się na północ, tam na wczorajszym polowaniu zauważyłem kilka dużych jaskiń. Zajrzałem do pierwszej. Była duża i miała zasłonę z lian na wejściu. W środku była skalna półka na jakieś drobiazgi, ale była już zajęta. Właściciela na szczęście nie było. Szedłem więc dalej. Następna była podobna do poprzedniej, ale była zdecydowanie mniejsza. Szukałem więc dalej. Po chwili znalazłem jaskinię idealną. Była duża i miała trzy tunele do mniejszych, podziemnych pomieszczeń. W sam raz dla jednego wilka. Wtedy każdy z nas miałby swój własny ,,pokój". Każde z wejść miało zasłonę z lian, a główne wejście było odkryte, ale za to wąskie. Główne wejście prowadziło do głównego, dużego pomieszczenia z kilkoma półkami skalnymi. Zostawiłem w jaskini swój zapach i szybko ruszyłem po swoje rodzeństwo. Biegłem przed siebie, ale nagle kilka kroków przede mną wyskoczyła jakiś zając, a tuż za ni jakaś wadera. Niestety los chciał, abym w nią uderzył. Wadera pod wpływem mojej siły i masy odleciała kawałek i nie przytomna wylądowała na ziemi. Ja za to zrobiłem kilka przewrotów i fikołków. Gdy wstałem podszedłem do wadery, która leżała nie ruchomo na ziemi, ale oddychała.
- Słyszysz mnie? - szturchnąłem ją lekko łapą - Wstawaj. Ej mała, słyszysz? Wstań.
Ale wadera nie wstawała, więc wziąłem ją na grzbiet i zaniosłem do nowej jaskini. Położyłem ją na ziemi i czekałem aż się ocknie.
Jakaś wadera?