- Ingreed?
- Dlaczego mi to zrobiłeś?! Dlaczego?! Zawsze mnie krzywdzisz! Nawet jeśli robisz to nieumyślnie, kiedy coś dzieje się tobie, a nie mnie! Za każdym razem, kiedy nie widzę cię przez dwa dni, już snuję plany, że coś jest nie tak. Prawie w ogóle nie jem, a teraz?! Dowiaduję się, że nie żyjesz! Nikt z was nie żyje! - Wadera zrobiła pauzę, a mnie zaczął powracać wzrok. Spojrzałem na nią. Niewyraźne rysy, łączyły się w całość. Wąski pysk i zamglone oczy. Długie, chude łapy. Sylwetka szczupła, z wystającymi żebrami. Wyglądała jak chodząca katastrofa. In kolejny raz się odezwała.
- Zabiłeś ich?
- Nie. Ile dni minęło?
- Cztery.
- Gdzie oni są?
***
Trzy ciała leżały na błocie. Białe futro Miriyu było teraz całe w ciemnoczerwonej krwi. Złoty Leloo przygnieciony był ciałem Gwen.
- Harbinger? Wiem, że to nie jest łatwe, ale... Powiesz mi, co się stało?
Westchnąłem.
- Sam tego nie zauważyłem. Dobrze wiesz, że nie byli rodzeństwem. Gwen próbowała rozdzielić Mirę i Loo. Miriyu zaczęła jak zawsze. Poszło o miłość. Miriyu była w nim zakochana na zabój. Niby przypadek, a jednak cała rodzina rozpadła się w ten sposób. Widziałem, jak przegryzała tchawicę Leloo. Zresztą, zaraz po nim byłem ja. Nie pamiętam tego za bardzo, ale jestem pewien, że Mir zginęła z moich łap. Wykończyliśmy się nawzajem.
- To nierealne.
- A jednak. In. Zrobiłaś dla mnie bardzo wiele, ale jedna rzecz nie daje mi spokoju. Nie wiem, jak ci się odpłacę, ale proszę cię o zwrócenie życia mojego syna. Wiesz jak to zrobić, jestem tego pewien. Zrobię wszystko, co będziesz chciała.
Ingreed?