- Gdzie się podziała ta dziewucha?! - ryknąłem. Co prawda była już dorosła, ale i tak się o nią martwiłem. Dla mnie nadal była małym, kochanym Szczęściem. Poszedłem na polowanie, ponieważ w spiżarni były pustki. Nie było mnie w jaskini dwie godziny, a po tym czasie przyniosłem sarnę i królika, ponieważ wiedziałem że Albi nie lubi ciężkostrawnych mięs. Już stałem przy rogu mojego domu gdy nagle usłyszałem jak ktoś strąca z półek książki. Wpadłem jak dziki i rzuciłem się na nieznajomego mi do tamtej pory wilka.
- Kim jesteś? - warknąłem patrząc wilkowi w oczy. Może to był dziwny widok, lecz nie miałem wyboru. Intruza trzeba powstrzymać. Nie prawda? Musiałem użyć swojego intelektu by się domyśleć czy to wadera czy basior.
- Puść mnie typie. - jęknął wilk. Dopiero po tych słowach ogarnąłem że to wadera.
- Najpierw zadam ci kilka pytań. - wczułem się w rolę tego no... Policjanta? Tak, chyba tak to się nazywa. - Kim jesteś? - zadałem pierwsze pytanie.
- Jestem Takilla. - natychmiast odpowiedziała. Zadałem jej jeszcze kilka, może kilkanaście pytań, na które odpowiadała bez zastanowienia. Zszedłem z niej by posprzątać książki, które leżały na podłodze.
- Może mięsa? - zaproponowałem. Wadera chętnie się zgodziła. Gdy zaczynaliśmy spożywać w wejściu stanęła moja córka.
- Gdzie ty się podziewałaś, dziewczyno?! - spytałem z ojcowską troską.
- Jestem już dorosła! Po za tym była u Issue. Miły gość z niego. Jest moim przyjacielem. - urwała. - O! Królik! - i zasiadła do stołu. Przywitała się z naszym gościem po czym zaczęliśmy jeść.
Takilla?
Pierwszy opek od Dragona trochę słaby, bo miał przerwę.