- Halo? Jest tu kto? - spytał, a raczej spytała jakaś wadera swoim cieniutkim od nieśmiałości głosikiem.
- No niby tak. - rzuciłem w stronę wejścia zasłoniętego zwisającymi bluszczami. Weszła więc śmiało i oglądając od samego wejścia jaskinię. - Nowa? - spytałem.
- Tak. Mam na imię Anabel, a ty? - powiedziała.
- Disaster. - odpowiedziałem krótko cały czas obserwując jej białe futro ozdobione nielicznymi plamkami. - Sorka, ale mam inne zajęcia. - dokończyłem. Zrezygnowana wadera popatrzyła na wyjście smutnymi oczyma. - No... Jeżeli chcesz możesz u mnie przenocować. - gdy to powiedziałem gwałtownie się odwróciła i rzuciła się na mnie chichocząc.
- Dzięki, dzięki, dzięki! - krzyczała ze śmiechu.
- A... Ale... Zejdź... Ze... Mnie... - wyduszałem podduszany. A więc zeszła. Zaczerpnąłem głęboki wdech świeżego powietrza. - Pójdziemy na polowanie? - spytałem.
- Jasne! - krzyknęła ochoczo. Sama machnęła łapą, po czym dodała: - Znam świetne miejsce do polowań. Chodźmy!
Anabel?