1 grudnia 2016

Od Asacrifice - C.D Loedii

Jak zmądrzeję? Co miała na myśli moja kochana siostrzyczka? Dobrze, może czasem przesadzam, nie myślę nad konsekwencjami danego czynu, no ale co na to poradzę? Jestem urodzony do walki, do mordowania, to moja specjalność, tylko to daje mi satysfakcję i szczęście. Może jednak miała rację? Mam rodzinę, jestem przyszłym alfą...Ale czy ta rodzina mnie kocha? Nie wiem, i zgaduję że nie, w szczególności ojciec, którego mógłbym zabić po raz drugi. Nie kocham nikogo, nie umiem kochać, nie posiadam czegoś takiego jak "uczucia" , przynajmniej tak mi się wydaje. Zawsze jestem podły i wredny, nigdy nie będę miły i wesoły, to nie dla mnie. Zmierzyłem wzrokiem Loedię. Nie byłem pewien czy się odezwać, czy nadal milczeć jak kamień. Szliśmy powoli, ja co chwilę się oglądałem i przewracałem z niepokojem miecz w łapie. Zmarszczyłem czoło widząc ruch w krzakach. Zatrzymałem się i wpatrywałem w zarośla. Loedia szła dalej niewzruszona, miała gdzieś mnie i to co teraz robię.
- STÓJ IDIOTKO ! - Krzyknąłem za nią. To były sekundy. Loedia odwróciła się, a zza krzaków wyskoczyło 5 głucholców. Postanowiłem nie stać tak w miejscu, zjadły by ją. Zacisnąłem swój miecz i zacząłem biec w stronę bestii. Loedia krzyknęła wystraszona i podskoczyła, a ja przeskoczyłem nad nią, i lądując na ziemi przygniotłem jakiegoś głucholca. Pewnie zgodnie z myślą mojej siostry powinienem się bać i spierdykać przed potworami, ale ja nie mogłem tego od tak zostawić. Płynie we mnie krew mordercy, wojownika, musiałem je zaatakować. Jeden wskoczył na moje plecy, a reszta wbiła mi swoje ostre kły w resztę ciała. Przewróciły mnie na ziemię, ale ja wypowiedziałem zaklęcie, i wszystkie z wielką siłą odbiły się ode mnie i odleciały na 10 metrów.
- Uciekaj już! - Krzyknąłem do siostry. Można powiedzieć, że byłem "przedziurawiony". Wszędzie miałem dziury, znaki ukąszenia tych bestii. Mój poziom krwi z każdą chwilą stawał się coraz niższy, ale nie mogłem zostawić jej samej. Loedia puściła się w las. Leżałem na twardej ziemi i głośno oddychałem. Słyszałem że potwory nadchodzą, ale nie mogłem wstać. Nie dałem rady. Nie teraz. Byłem za słaby. Usłyszałem cichy chichot, a za chwilę nade mną zebrała się cała grupka potworków. Coś mówiły w swoim języku, gdy nagle przybiegł Hannibal. Zmierzył wzrokiem bestie, i wycelował w jedną łukiem. Dostała w głowę i padła na ziemię, a reszta rzuciła się na wojownika. Odchyliłem łeb aby widzieć co się dzieje dalej, ale chwilę później, straciłem przytomność.

Loedio? Już nie taki niezniszczalny xD

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template