Nagle nastała chwilowa cisza, mogłem usłyszeć własne myśli. Wtem parę centymetrów od mojego futra rozległ się ogromny, ogłuszający trzask. Zobaczyłem nad swoją głową ogromną sosnę, zbliżającą się w zastraszającym tempie.
- Dobra, jednak nie jest tak fajnie - szybko odskoczyłem na bok, ratując swoje ciałko od totalnego zmiażdżenia. Jednym susem wskoczyłem do jaskini, lądując na zimnej podłodze ślizgiem.
- To wcale nie był zły pomysł - westchnąłem, a mokra grzywka opadła na mój pysk. Mozolnie wstałem, otrzepując futro z wody. Łapą odgarnąłem grzywkę, ukazując oczy.
- Adrenalina i te sprawy - zaśmiałem się donośnie, a moje oczy pogodnie się zmrużyły. Świetna zabawa, nie powiem, lekko się spociłem, widząc już moje odbicie na ziemi. Wadera usiadła naprzeciwko mnie, wpatrując się w moją sylwetkę.
- Wiem, nie wyglądam zbyt atrakcyjnie - zachichotałem, wiążąc czerwoną chustkę na szyi. Jeden demon mi kiedyś powiedział, że z taką grzywką na pysku to wyglądam jak Leonardo DiCaprio.
Samica nadal świdrowała mnie wzrokiem, a jej oczy błądziły jak zagubione.
- Haluu? - spytałem, machając łapką przed jej pyszczkiem.
Shenemi?