12 lutego 2018

Od Antilii CD Toxikity

Tox nie była taka zła. Z początku była… nieco bezczelna i brunatna, jednak kiedy spędziłam nieco czasu z waderą, poczułam pewną więź. Ona ma przeszłość wypełnioną eksperymentami i bólem, a ja… ciągle nie wiem kim, tak naprawdę jestem. Oba losy są ciężkie, ale Toxikita wybrałaby moje stanowisko- brak pamięci dla niej to byłaby wielka ulga, jednak gdyby dążyła do odkrycia prawdy, jak ja, możliwe, że mogłaby to przeżyć na nowo. A co jeśli… jeśli też na mnie… to robili…? Potrząsnęłam głową, co nie uszło uwadze wilczycy.
- W porządku? - spytała.
Kiwnęłam głową. Nie chciałam nic mówić, ponieważ bałam się, że mój głos zdradzi moje myśli. Wolałam tego uniknąć. Mimowolnie spojrzałam na niebo. Srebrna tarcza Księżyca powoli chyliła się ku horyzontowi, aby jej miejsce zajęło światło Słońca. Moja zmiana niedługo się kończyła. Obejrzałam teren, na którym się znajdowaliśmy. Na razie zero zagrożeń. I niech tak pozostanie. Zerknęłam na waderę i jej opatrunki. Warto je wymienić… Poza tym coś jeszcze muszę załatwić. Tylko co? Przez chwilę błądziłam myślami, aż w końcu przypomniałam sobie co mam zrobić.
Odebrać Ayoko od Romea.
Mimo że moja warta się skończyła, mam dzień pełen pracy. Muszę odebrać kilka ziół leczniczych od zielarza, zebrać zapasy na kilka dni do domu i pomóc Ayoko w nauce. Chce się już uczyć, pisać i czytać a ja jestem za. Cieszę się, że ma chęć nauki. Nie wszystkie szczeniaki takie są. Na szczęście mam odpowiednie księgi w jaskini, więc nie będę musiała iść do biblioteki. Mniej pracy, ale mimo to jest co robić.
- Mam trochę pracy - powiedziałam jakby do siebie. - Pomożesz?
Toxi była lekko zaskoczona, ale zgodziła się. Z początku myślałam, że odmówi, jednak z drugiej strony cieszę się, że mi pomoże.
Cóż, może zaprzyjaźnimy się? Kto wie…
~~~
Dzień mijał dosyć szybko. Odebrałam zioła oraz uzupełniłam przy okazji opatrunki i specjalistyczne narzędzia. Nie mówiłam jeszcze Tox o zmianie bandażów, jednak nie wiadomo kiedy jeszcze będą mi potrzebne. Mam nadzieję, że nie za szybko… Potem poszłyśmy do spiżarni. Po załatwieniu kilku formalności zabrałam kilka króliczków. Nie chciałam brać za dużo, żeby nie zwabić smoki do mojego domu. Poszłyśmy do mnie i zostawiłam jedzenia w specjalnej wnęce, gdzie znajdują się specjalne zaklęcia konserwujące i usuwające zapach mięsa. Nie lubiłam jednak zostawiać pożywienia długo “bez opieki”. Dlatego żwawym krokiem ruszyłam w kierunku jaskini dowódcy oddziału VIII. Wilczyca o dość jasnym i rzucającym się w oczy ubarwieniu towarzyszyła mi ciągle. Jednak dopiero teraz postanowiła się odezwać.
- Gdzie teraz idziemy?
- Do członka oddziału, który odpowiada za ochronę szczeniąt - odpowiedziałam.
- Dob… -przerwała w pół słowa. - Po co my tam idziemy?
- Po mojego syna
- Masz syna? - zapytała trochę za głośno, ale najwyraźniej nikt nie usłyszał treści pytania.
- Przybranego - spojrzałam jej w oczy z udawaną obrazą. Uśmiechnęła się.
- A jak ma na imię? - pytała, z dziecięcą ciekawością. A ja cierpliwie na nie odpowiadałam.
- Ayoko
- Ładne. Sama wybierałaś?
Zamyśliłam się na chwilę, wracając do momentu, kiedy znalazłam małą, puchatą kulkę, zostawioną na śmierć w śniegu…
- Nadali mu jego biologiczni rodzice, którzy zostawili go na śmierć w zaspie śniegu… - wyjaśniłam cicho. Przeszłość malucha nie jest wesoła a moja… nieznana.
Toxikita zamilkła na chwilę, ważąc swoje słowa, dobierając je, aby mnie nie urazić czy zasmucić. Jednak po chwili znowu zaczęła mnie zasypywać pytaniami. A ja spokojnie na nie odpowiadałam.
~~~
- Mamo! - zawołał młody, kiedy weszłam do środka jaskini opiekuna szczeniaków. Wymieniłam kilka słów na temat malca, a potem ruszyliśmy do domu. Toxi została na zewnątrz, w razie czego… Kiedy szliśmy do mojej jaskini, AJ pytał o wszystko Toxikite. Ta, z początku nieco nieufna, zaczęła chętnie rozmawiać ze szczeniakiem. Pomiędzy pytaniami młodzik opowiadał o spędzonym dniu. Marudził trochę, że było nieco nudno, jednak dzień zleciał mu dosyć szybko. Bardzo mnie to cieszyło, głównie to, że nie było żadnej akcji. Ayoko jest jeszcze zdecydowanie za młody na takie rzeczy, ale on sam uważa, że jest już wystarczającą duży. Ja swoje, a on swoje…
Dotarliśmy do mojej jaskini. Rozglądnęłam się za poszukiwaniem jakiegoś nieproszonego gada, jednak na szczęście nikogo nie było. Weszłam jako pierwsza, potem młody, a na końcu towarzysząca nam wadera. Wilczyca rozejrzała się po moim mieszkanku- duża sofa i stolik kawowy, rodzaj pewnego blatu i szafek kuchennych, mnóstwo półek z książkami i innymi rzeczami na nich położonymi… Cóż, u mnie w domu było mnóstwo książek. Byłam typowym molem, który praktycznie cały czas wgryzał się w jakąś książkę. Ogółem tutaj jest kilka pokoi- pokój dzienny wraz z niewielką kuchnią, duża sypialnia, pojemna, prywatna biblioteka, magazyn na pożywienie czy leki oraz coś w rodzaju sali zabiegowej. Gdy zajęłam stanowisko medyka, pomyślałam, że takie pomieszczenie może mi się przydać. I nie myliłam się. W prawdzie budowa i ogarnięcie tego miejsca trochę mi zajęło, efekt finalny można zaliczyć do udanych. Jest tu kilka szafek, gdzie trzymam potrzebne mi narzędzia, a ba samym środku specjalny fotel, na który zaprosiłam Toxikite. Ta z początku nie wiedziała, po co to robię, ale kiedy zajrzała na swoje bandaże, usiadła powoli na wyznaczonym miejscu. Rozglądała się niepewnie. Przypuszczamy, że to miejsce przypomina jej przeszłość… Ayoko chciał nam towarzyszyć, jednak poprosiłam go, aby za ten czas zrobił nam herbatę ze świeżej szałwii i mięty. Bałam się też, bo nie wiedziałam, jak organizm młodego zareaguje na… właściwości Tox. Ja już mniej więcej wiedziałam co mam zrobić i ponowne opatrzenie ran nie zajęło mi dużo czasu. Wadera była nieco spięta, lecz starała się to ukryć. Częściowo jej się udawało…
- Gotowe - powiedziałam, gdy skończyłam zakładać nowy bandaż. Stare będę musiała poddawać zaklęciom odrażającym przez kilka dni, jednak taka jest norma. Nie mogę ich wyrzucić, ponieważ mogą być mi potrzebne, a teraz tym bardziej… Toxi zeszła z fotela i posłała mi wdzięczny uśmiech. Ja również to zrobiłam i ruchem łapy zaprosiłam do salonu. Piłyśmy herbatę i rozmawiałyśmy na różne tematy. Niespodziewanie Ayoko do nas podszedł i zapytał:
- Mamo, czy pani Toxikita się ze mną pobawi? - z maślanymi oczami patrzył się na waderę. Nie cierpiałam, kiedy tak robił na mnie, ale czy Tox mu się oprze…?

Toxi? Integracja z maluchem? Tylko nie zaszalej xd

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template