Szczeniak zaskoczył mnie tym pytaniem i widząc minę jego matki, od razu mogłam wywnioskować, że według niej nie był to dobry pomysł. Ostatnia moja interakcja ze szczeniętami nie była za ciekawa, a więc skąd miałam wiedzieć, że teraz wszystko pójdzie po naszej myśli? Wolałam nie angażować się w sprawy związane ze szczeniętami i szczerze wolałabym ich uniknąć. Ayoko uporczywie wpatrywał się we mnie, jakby szukając w moich oczach nadziei na to, że się zgodzę. Nigdy wcześniej nie bawiłam się ze szczeniakami, a więc cóż miałam zrobić? Nic. Uniosłam brwi do góry, kiedy Ayoko zaczął skakać na dwóch, tylnych łapach i ułożył łapy, jak do modlitwy.
– Proszę, proszę, proszę! – skomlał, błagając o wspólną zabawę. Po wymienieniu z Antilią krótkich spojrzeń zdecydowałam się „pobawić” z basiorkiem.
– No dobra, to w co chcesz się bawić? – zapytałam z lekką niechęcią wyczuwalną w głosie, a Ayoko się zamyślił.
– Może w chowanego? – Ujrzałam błysk w jego dwukolorowych oczach.
– Niech będzie... To o co w tym chodzi?
– Ja się chowam, ty mnie szukasz! – zaśmiał się i zaczął biegać wokół mnie.
Wstałam z ziemi i przyjrzałam mu się z uwagą, a kiedy basiorek dostrzegł mój wzrok, nieco się skulił, ale zaraz wystrzelił jak z procy w stronę lasu. Nie chcąc czuć na sobie karcącego wzroku Antilii, potruchtałam po śladach młodego wilka, które zaprowadziły mnie na cmentarz.
– No, niezły ma dzieciak gust...
Zaczęłam węszyć za zapachem Ayoko, który dosyć łatwo wyłapałam. Prowadził w stronę niewielkiej świątyni, która po tym, jak przekroczyłam jej próg, okazała się grobem jednego z dawnych szamanów watahy. Z miejsca aż cuchnęło czarną magią, którą nawet szczeniak by wyczuł, przez co na myśl przyszedł mi Ayoko. Podejrzewałam, że basiorek zdawał sobie sprawę z tego, że wkracza do jednego z grobowców i nie było to odpowiednie miejsce dla kogoś takiego, jak on. Przez kamienne kolumny przeplatał się chłodny wiatr, który hucząc przez wybite witraże, brzmiał jak zbłąkana dusza, chcąca wydostać się z tego mrocznego miejsca. Usłyszałam za sobą cichy chichot, który niemal od razu skojarzyłam.
– Mały, słyszę cię... – Uśmiechnęłam się półgębkiem i odwróciłam znienacka w stronę Ayoko, który w momencie, kiedy na niego naskoczyłam, pisnął ze strachu. – Pfff... – zaśmiałam się lekko, patrząc na przerażonego basiorka.
– T-to nie jest śmieszne! – Tupnął łapą i odwrócił się do mnie ogonem, jednak zaraz zmienił zdanie i ponownie na mnie spojrzał. – Chcę do mamy... – szepnął, a w jego oczach zaświeciły tycie łezki.
– Ej, mały, weź mi tu nie becz, nie jestem twoją niańką... – burknęłam i gestem łapy pokierowałam basiorka ku wyjściu z grobu.
Kiedy oboje opuściliśmy grobowiec, drzwi z głośnym hukiem zatrzasnęły się za nami, przez co sama podskoczyłam. Spojrzałam na Ayoko, a on na mnie, i czym prędzej zaczęliśmy zwiewać. W oddali usłyszeliśmy czyjś głęboki, mroczny śmiech, a później zerwało się nie lada wietrzysko. Wparowaliśmy do jaskini Antili, cali spoceni, jednak mały wyglądał na totalnie przerażonego.
– Tox... Coś ty mu zrobiła...? – warknęła na mnie oskarżycielskim tonem, tuląc małego do piersi.
– Ja? Nic, bawiliśmy się w chawanego...
– Chowanego.
– Chowanego... Aż tu nagle zerwał się wiatr, wyszliśmy z grobowca i JEB, drzwi zatrzasnęły się za nami, a my zaczęliśmy spierdalać przez pole, a za nami słychać było czyjś rechot! – odpowiedziałam Antilii krótką historię, przez co na dobre zakazała małemu zbliżać się do cmentarza.
Nie obyło się bez pytań, co robiliśmy na cmentarzu, o jaki grobowiec chodziło, ale nie musiałam nic tłumaczyć — mały ćwierkał, jak na przesłuchaniu. Antilia słuchała wszystkiego z niedowierzaniem, co jakiś czas spoglądając na mnie. Po chwili ciszy się odezwała.
Antilio? Co powiesz?