25 lutego 2018

Od Lirii CD Nicolaya

C-co? Co właściwie się stało? I jak? Nie... na pewno nie... a jednak to prawda. To wszystko to była bujda... Jak mogłam być tak głupia, tak zaufać basiorowi. Mea culpa. Byłam zbyt dobra, za bardzo się starałam. Niepotrzebnie kisiłam w sobie wredotę.
Przystanęłam wreszcie. Rozpacz rozsadzała mnie od środka i odbierała wszelkie siły. Łapy chwiały się pode mną, a ból i zawroty mieszały mi w głowie. Pokładałam się z bezsilności. Padłam prawie nieżywa na kwiecistą murawę i zawyłam. Wszystko zepsułam!
Zaczęłam szlochać. Chłodny wiatr muskał ledwie moją sierść, a czułam jakby tysiąc wichrów zbierało się, żeby ostatecznie mnie złamać.
~ To uczucie, kiedy jedynym marzeniem jest bycie dywanem pod galopującymi słoniami.

*wojna*

Pięknie, tego mi teraz brakowało. Nie dość, że wszyscy najbliżsi mnie opuścili, to jeszcze przybyli nieproszeni goście. To takie miłe, kiedy w twoim życiu wszystko wali się w jednym czasie. Gdybym tylko mogła, uciekłabym, uciekłabym do mamy. Chciałabym wrócić tam, gdzie przynajmniej lud mnie lubi.
Jest tylko jeden problem... nie mogę. Ta wataha mnie potrzebuje, nie mogę zbiec. NIE JESTEM TCHÓRZEM.
- Liria! Oddział III pod dowództwem Nicolaya.
Wiadomość o przydzieleniu do obozu zwaliła mnie z nóg po raz kolejny.
- Pięknieś trafiła, lepiej się nie dało! Po tym wszystkim mam z nim pracować? świetnie! Ja się nie poddam. Pokażę mu, że jestem silna! Straciłam wiele, ale on stracił starą, miłą Lirię, teraz będzie się męczył z oziębłą! albo... nie? Nie wiem, co ze mną jest nie tak?!
O świcie następnego dnia miałam pojawić się w oddziale, miałam, bo... od rana czułam się inaczej. W głowie mi huczało, całkiem jakby dzięcioł wiercił mi dziuplę. Jakaś wewnętrzna siła pchała mnie naprzód.
Idąc brzegiem rzeki, spojrzałam w lustro wody i zobaczyłam, jak moje oczy płoną zielonymi płomieniami, a sierść stopniowo przechodzi w ciemniejsze tony. To pewne, oszalałam.
- Stąd nie ma już odwrotu - usłyszałam głos za sobą. - Jesteś naszą ofiarą.
Odwróciłam się. Z nieba sfrunęły cztery biesy. Wyglądało, jakby te cieniste przezrocza śmiały mi się w twarz.
- Porzucił cię, a ty nie jesteś tak silna jak ci się zdaje, nie potrafisz udawać - ciągnęły. - Wystarczyło trochę pomieszać ci myśli, a resztę zrobiłaś sama.
- Nie rozumiem, co zrobiłam?
- O Lady Makbet, to, co czujesz, twoja przeszłość, twoje sumienie, to wszystko zgubiło cię, oddałaś się nam nie wiedząc o tym.
Poczułam, jak krew napłynęła mi do zmarszczonej twarzy, gotując się do ataku. Skoczyłam, próbując przegonić szkaradne duchy. Z każdą kolejną próbą traciłam siły. Za piątym razem upadłam twardo na ziemię, łamiąc kilka zębów. Półprzytomna usłyszałam szept.
- Nie masz szans, już zawsze będziesz naszą niewolnicą dopóki nie uwolni cię ten, kto przywiódł cię do...
Obudziłam się, podeszłam do rzeki i spojrzałam raz jeszcze. Moja sierść była już całkiem czarna i sztywna, na dodatek posklejana kroplami krwi, której nie dało się zmyć.
Zupełnie nie przypominałam dawnej siebie, a raczej senny koszmar, szkoda tylko, że to koszmar na jawie. Nie mogłam znieść widoku samej siebie. Stałam się istnym potworem. Ja, Liria, jestem potworem, nie mogę wrócić do watahy, bo jestem potworem.

Uciekłam. Uciekłam daleko, daleko w las. Zamknęłam się w złotej klatce. Czekam na śmierć albo wybawienie.
Uciekłam stąd, ale ani ja, ani TY nie uciekniemy od przeszłości.

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template