19 lutego 2018

Od Tery cd. Carfida

– Nie o to mi chodzi, parę w muzyce! – zaśmiał się donośnie, patrząc dziwnie na Czarusia, a ja zaczerwieniłam się, sprawiając, że kolor mojego pyska przybrał barwę równą dorodnej piwonii.
Miałam ochotę sięgnąć po maskę i zakryć nią piekący rumieniec zawstydzenia, ale z trudem powstrzymałam się przed tym.
– Grasz na czymś? – Do moich sterczących, ogromnych uszu dotarł skołowany głos Czarusia, który wybudził mnie z transu, sprowadzając z księżyca na Ziemię.
– Nie gra, za to cudownie śpiewa. – Poczułam, jak łapa Profesora poklepała mnie po grzbiecie, przez co o mało nie zakrztusiłam się śliną.
Gest ten w pewien sposób poprawił mi humor i przywrócił w połowie do ładu i spokoju, ale i wprawił w niemały szok. Kolejne pytanie nasuwało mi się w głowie: „Skąd on to wszystko wie?”. Mimowolnie otworzyłam pyszczek z wrażenia, a staruszek puścił do mnie oczko, przez co zdarzyło mi się zachichotać.
– Ale... Ja się będę czuła zakłopotana, jak będę musiała sama śpiewać! – odparłam pośpiesznie, próbując jakoś wybrnąć z nieco niezręcznej sytuacji.
– To Carfid też zaśpiewa – westchnął cicho, wskazując laską na pianino. W mig moje zaciekawione spojrzenie trafiło w Czarusia, lecz mój zapał ostudziła jego następująca odpowiedź.
– Ja nie potrafię śpiewać... – mruknął, posyłając gniewne spojrzenie Profesorowi, który wyraźnie nie przejął się sposobem, w jaki patrzył na niego Czaruś.
– Carfid, rozmawialiśmy o tym! – Uderzył laską o podłogę. Z zainteresowaniem przechyliłam łebek. – Koniec gadania, proszę – dodał, poprawiając okulary na nosie.
Spojrzałam na Czarusia, który niemal w tym samym czasie spojrzał na mnie. Wymieniliśmy znaczące spojrzenia, a już po chwili basior rozpoczął majestatyczną grę na pianinie. Po sali rozbrzmiały także dźwięki skrzypiec. Wtem, wokół pasa poczułam uścisk, który spowodowały cieniste macki Profesora, które z delikatnością ostrożnie posadziły mnie na blacie pianina, jakbym była z porcelany.
Starałam się skojarzyć nuty i melodię, ale nic nie chciało wejść do mojej głowy. Z rozmyślań wyrwał mnie męski, melodyjny głos, który wnet zawrócił mi w głowie. Dopiero po spojrzeniu na właściciela głosu skapnęłam się, że to mój Czaruś jechał po bandzie.


– You tell all the boys „no”... Makes you feel good, yeah... I know you’re out of my league, but that won't scare me away, oh, no... – Zamknął oczy, przejeżdżając poduszkami łap po klawiszach, co jakiś czas robiąc przerwę, a dając popis skrzypcom i duchownemu chórowi. – You’ve carried on so long, you couldn’t stop if you tried it...
– Oooooch, aach, ooaach..
– You’ve build your wall so high, that no one could climb it... But I'm gonna try! – Przycisnął klawisz i zaśpiewał głośniej, a barwa jego głosu wydała się odzwierciedlić jego duszę, jego osobowość. – Would you let.. me.. see beneath your beautiful? Would you let.. me.. see beneath your perfect? Take it off now, girl, take it off now, girl, I wanna see inside... Would you let me see beneath your beautiful tonight?
– Oooooch, ooch, ooch..
W tamtym momencie zaśpiewać miałam ja. Zaczęłam trząść się jak nigdy, ale dziękowałam sobie w duchu, że w połowie śpiewanych przez Czarusia zwrotek przypomniał mi się tekst piosenki, którą zawsze śpiewała mi Sarabi — moje Czerwone Słońce. Zebrałam się w sobie, a z mojego gardła powoli zaczęły wypływać aksamitne, barwne dźwięki, których nie sposób było określić.
– You let all the girls go... Makes you feel good, don’t it? Behind your Broadway show, I heard a boy sayin’ „please, don’t hurt me”... You've carried on so I long, you couldn’t stop if you tried it...
– Oooooch, aach, ooaach..
– You’ve build your wall so high, that no one could climb it... But I’m gonna try!
Z każdym śpiewanym słowem czułam się coraz swobodniej, aż wykorzystałam calusieńką gamę dźwięków. Dla mieszkańców mojego dawnego domu mój głos był głosem Sarabi, anielskim, kojącym wszystkie lęki i cierpienia, dla tubylców był kompletnie obcy i nieznany. Nie miałam pojęcia, jak zareagował Czaruś na moją melodię. Byłam dobrej myśli.
– Would you let, me, see beneath your beautiful? Would you let, me, see beneath your perfect? Take it off now, boy, take it off now, boy, I wanna see inside! Would you let, me, see beneath your beautiful tonight, oh, tonight? – Zbliżyłam się nieco do Czarusia, przycupając naprzeciw niego, na blacie pianina. Moje różnobarwne tęczówki wpatrywały się w jego, błękitne, z wzajemnością.
– See beneath, see beneath... Ochh, I, I.. Ochh, I, I..! - popisałam się sopranem, czym spowodowałam wysokie uniesienie brwi Czarusia, tkwiącego w lekkim zdziwieniu.
Po mojej zwrotce przyszła pora na wspólny śpiew, który musiałam przyznać, wyszedł nam naprawdę świetnie.
– I’m gonna climb on top your ivory tower, I’ll hold your hand and then we’ll jump right out! We’ll be falling, falling, but that’s OK.. ’Cause I'll be right here, I just wanna know... – śpiewaliśmy. – Would you let, me, see beneath your beautiful? Would you let me see beneath your perfect?
– Take it off now, girl, take it off now, girl.. – zaśpiewał, a po chwili powtórzyłam po nim swoją wersję.
– Take it off now, boy, take it off now, boy...
– I wanna see inside! – zaśpiewaliśmy znowu razem. – Would you let, me, see beneath your beautiful tonight, oh, oh, oh, tonight?
– See beneath your beautiful, ooooch! Och, tonight... – dopełniłam piosenkę aksamitną nutą, by zaraz powrócić do wspólnego śpiewania.
– We ain’t perfect, we ain’t perfect, no...
– Would you let, me, see beneath your beautiful.. Tonight? – Tą zwrotką Czaruś zakończył piosenkę, po której nastąpiły brawa i gwizdy od strony Profesora.
– Brawo, moi drodzy! Świetnie sobie poradziliście! – Uśmiechnął się wesoło i pokierował się do wyjścia z sali, zostawiając nas samych, co jakiś czas nucąc pod nosem niedawno zaśpiewany przez nas utwór.
– Przyznaję bez bicia, że... To było świetne! – Podskoczyłam w miejscu, cała w skowronkach. – Nie sądziłam, że masz taki śliczny głos! – Zamerdałam długim ogonem, a mój nosek drgał szybciutko.
– Tak, muszę się z tobą zgodzić. Ty też byłaś niezła – odparł z uśmiechem na pyszczku, lekko różowiejąc przy policzkach.
– Niesamowita z nas parka, co? – zaśmiałam się i zeskoczyłam z pianina, z którego upadek zamortyzowała mi wytworzona chwilę temu przeze mnie piankowa chmurka.
– Tak, chyba tak... – Usłyszałam.

Czaruusiuuu?

Większość obrazków i zdjęć umieszczonych na blogu nie jest naszego autorstwa.

Proszę o nie kopiowanie treści z bloga w celach własnych bez wiedzy administratorki.

Szablon wykonała Fragonia dla bloga
Sisters of The Template